wtorek, 25 czerwca 2013

IV kategoria

Od czasu zdobycia V kategorii Wojtuś sporo ćwiczył w domu i brał udział w kilku turniejach. W ostatni weekend jego wysiłki zostały nagrodzone: w niedzielę brał udział w turnieju dla rocznika 2006, wygrał 5 z 6 partii, zajął 4. miejsce (na 50 uczestników) i zdobył IV kategorię szachową!

Ciekawe turnieje odbyły się dzień wcześniej, w sobotę. Wojtek razem z tatą wzięli udział w otwartym turnieju indywidualnym szachów błyskawicznych (5 minut na rundę, 9 rund) oraz w rodzinnym turnieju szachów błyskawicznych, w którym każda drużyna składała się z pary rodzic-dziecko (możliwy był także udział rodzeństwa) - w każdej z 5 rund partię rozgrywał rodzic z rodzicem, dziecko z dzieckiem i oba wyniki liczyły się do wyniku drużyny.

W sobotnich turniejach Tomek wygrał po 3 partie, Wojtek po 2.

Z całego weekendu Wojtek najbardziej przeżywa:
- wygraną partię z dziewczynką z III kategorią,
- prawie-remis z gimnazjalistą z II kategorią (Wojtek miał przewagę figur i czasu, przeciwnik zaproponował remis - Wojtek się nie zgodził, i w końcu jednak przegrał),
- wygraną z dorosłym, z którym tata przegrał :)
- i oczywiście niedzielny sukces!



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Trąbek bombek

W niedzielę o 6 rano Wojtek przybiegł do sypialni... Godzina sama w sobie nie była jakaś niezwykła, ale dziecko wyglądało na mocno zaaferowane i podetkało mi pod nos coś, co ściskało w garści.

- Mamo, mamo, mamo! Zobacz co mam!
- Coo.. gdzie.. nic nie widzę...
- Ząb mi wypadł!!!!!

I tak oto nadszedł ten dzień - Wojtek pożegnał pierwszego mleczaka. A w ciągu dnia ten sam los spotkał jeszcze drugi ząbek. Teraz więc synek z dumą prezentuje swoje wybrakowane uzębienie - brak dwóch dolnych jedynek :)

PS. A wieczorem zaliczyliśmy rodzicielską wpadkę - kompletnie zapomnieliśmy o Wróżce Zębuszce, na której wizytę Wojtek liczył. I rano okazało się, że Wróżka nie przybyła. Ustaliliśmy, że pewnie w niedzielę miała wolne i wpadnie kiedy indziej ;)

niedziela, 9 czerwca 2013

Bunt czteroipółlatka

Adaś miewa ostatnio mocno buntownicze nastawienie. W takich chwilach (dniach...) ciężko z nim współpracować, gdyż wszystko jest NIE. Jemu chyba też jest czasem ciężko...

- Adasiu, chodź, mamy truskawki.
- Nie chcę. Ja już nie lubię truskawek. Ja tylko w koktajlu lubię truskawki.

Kilka minut później przyłapałam go na wyjadaniu z miski ;)
A tego samego dnia wieczorem...

- Adasiu, chodź, mamy koktajl truskawkowy.
- Bleee.
- Adaś, spróbuj. Myślę, że będzie Ci smakować.
- No mogę spróbować, ale i tak mi nie będzie smakować.
Adaś wypił 2 łyki z miną cierpiętnika.
- Bleee. Nie smakuje.
Adaś teatralnie się wykrzywia nad szklanką. Wojtek tymczasem rozprawił się już ze swoją porcją:
- Mamo, czy mogę dokładkę?
- Tak, mam tu jeszcze trochę, proszę bardzo...
- Ale nie nalewaj Wojtkowi wszystkiego, ja też będę chciał dokładkę!
I tu następuje gwałtowne przyspieszenie konsumpcji w wykonaniu Adasia i rywalizacja o kolejne dokładki. To w końcu smakuje mu czy nie...?

***

Bardzo się staram nie wypominać dziecku niekonsekwencji ;)

środa, 5 czerwca 2013

Przyswajanie dzielenia

Wojtek od dawna dodaje i odejmuje, w pełni rozumiejąc istotę tych działań. Umie również mnożyć przekładając mnożenie na odpowiednie dodawanie.

Do niedawna pewnym problemem było dzielenie - dla małych (jednocyfrowych) liczb jakoś wyobrażał sobie odpowiedź, dla większych występowała blokada. Zwykle przy działaniach typu 20:4 próbowałam mu pomagać podpowiedzią: wyobraź sobie, że masz 20 jabłek dla 4 dzieci, po ile jabłek dzieci dostaną? Wygląda jednak na to, że takie przedstawienie sprawy w ogóle Wojtkowi nie pomagało.

Któregoś dnia spróbowałam inaczej: wyobraź sobie, że masz 20 jabłek i rozdajesz po 4, dla ilu dzieci wystarczy? I niespodzianka: to odwrócenie sytuacji w 100% zadziałało (chociaż mi wydawało się trudniejsze...). Wojtek odliczył 4-8-12-16-20 i podał odpowiedź: 5. Od tej pory już wie, jak sobie radzić z dzieleniem.

Wojtek nie ma jeszcze do końca wyrobionej intuicji związanej z dzieleniem i mnożeniem - nie zauważył na przykład przemienności mnożenia, stosuje tylko jedną strategię do obliczeń. Z tego względu nie próbujemy jeszcze pokazywać mu tabliczki mnożenia ani zachęcać do jej pamięciowego opanowania. Najpierw chciałabym zobaczyć, że po prostu rozumie te działania.

Pojawiają się pewne sygnały dążenia do takiego zrozumienia. Ostatnio bardzo Wojtka interesuje zagadnienie dzielników danej liczby. Dzielenie jest bowiem nietypowe i fascynujące ;) dwie liczby dodać, odjąć i pomnożyć można zawsze - a podzielić tylko czasem (jeśli "się nie dzieli" to mamy ułamek lub resztę z dzielenia - o tym jeszcze zbyt szczegółowo nie rozmawialiśmy).

Prowadziliśmy więc niedawno taką rozmowę...
- Wojtek, czy 18 dzieli się przez 2?
- ...tak!
- A ile to jest 18 podzielić przez 2?
- 2-4-6-8-10-12-14-16-18, czyli 9
- Bardzo dobrze. A czy 18 dzieli się przez 9?
- 18 przez 9? nie, chyba nie?
No i ponieważ akurat mieliśmy trochę czasu, zaproponowałam sprawdzenie z pomocą klocków. Wojtek wyposażony w garść klocków podzielił 18 klocków na dwie kupki po dziewięć klocków oraz na dziewięć kupek po 2 klocki. Czyli 18 dzieli się przez 2 i przez 9. Wojtek szukał jeszcze innych sposobów podzielenia 18 klocków.
Potem pokazałam dziecku, jak można ułożyć z 18 klocków prostokąt o wymiarach 2x9 - i że można wtedy patrzeć na ten prostokąt jak na 2 rzędy po 9 lub 9 rzędów po 2 - w jednym prostokącie widać dwa dzielniki.
Wojtek układał inne prostokąty z 18 klocków, a potem także z 16 (mamo, czy może być kwadrat?).

Zajęcie wciągnęło go na tyle, że postanowił ułożyć wszystkie możliwe prostokąty dla wszystkich liczb od 15 do 1. Ukazały nam się po drodze liczby pierwsze - dla nich istnieje tylko jeden, taki "wężowaty", prostokąt. Okazało się też, że dla liczby parzystej zawsze można ułożyć prostokąt układając parami, a dla nieparzystych - nie warto nawet próbować.