wtorek, 4 września 2012

Rozpoczęcie roku szkolnego

Rozpoczęcie roku szkolnego za nami.

W poniedziałek pierwszaki miały tylko krótkie spotkanie w swojej klasie z Wychowawczynią. Rano Wojtek kilka razy powtarzał, że już się nie może doczekać.

Wojtek ma w klasie 28 osób, wszystkie dzieciaki siedziały przejęte zerkając na stłoczonych pod ścianami rodziców. Wojtek usiadł w drugiej ławce ("jak to w ławce??? na krześle przecież siedziałem!" - wyjaśnienie tego związku frazeologicznego chwilę nam zajęło).

Pani się przedstawiła, przeczytała listę obecności, podyktowała rodzicom plan lekcji i spis potrzebnych przyborów szkolnych. Spis zaczął się od "oczywiście kupili już Państwo podręcznik...". Oczywiście nie - odpowiedzieli rodzice. Na wstępnym zebraniu w czerwcu odradzano przedwczesny zakup, gdyż są różne podręczniki i dopiero gdy będzie przypisany do klasy wychowawca będzie wiadomo co kupić, a w pierwszym tygodniu września podręczniki na pewno potrzebne nie będą... Oprócz podręczników - długa lista artykułów do prac plastycznych.

Po tym spotkaniu, które trwało niecałą godzinkę, zrobiliśmy obchód szkoły: szatnia (typowa szkolna "klatka" z ławkami i wieszakami), świetlica (osobna dla pierwszaków), stołówka (dłuuuuga kolejka rodziców do wpłat, obeszliśmy kolejkę i po wyjaśnieniu kilku wątpliwości będziemy płacić przelewem). Na koniec zwiedzania odwiedziliśmy nowy plac zabaw przed szkołą - jeszcze formalnie zamknięty, ale pełen dzieci przełażących przez dziurę w płocie - Wojtek oczywiście dołączył.

Po zakończeniu wizyty w szkole Wojtek pytał, dlaczego niektóre dzieci w pierwszej klasie mają 7 lat, a inne 6. I dlaczego on nie mógł jeszcze przez rok chodzić do przedszkola...

Potem czekał nas maraton po sklepach w poszukiwaniu podręczników (3 razy brak) i zakupy reszty wyprawki (chyba wszystko kupiliśmy...). W domu wszystko podpisaliśmy zgodnie z instrukcją. Zestaw do prac plastycznych spakowaliśmy do teczki zgodnie z instrukcją, na szczęście może zostać w klasie. Plecak z zeszytami będzie Wojtek nosić codziennie.

Po południu odebraliśmy Adasia, i zdążyliśmy jeszcze odwiedzić kolejny sklep w poszukiwaniu kapci dla Adasia (brak) i kolejne 2 sklepy w poszukiwaniu podręczników (2 razy brak). Na koniec zapisaliśmy Wojtka do biblioteki.

Późnym popołudniem byłam jeszcze na zebraniu w sprawie świetlicy, ale w sumie niepotrzebnie - żadnych nowości już nie było (był za to dziki tłum rodziców).

Wieczorem dzieciaczki słodko zasnęły, a mnie włączyły się demony z przeszłości... dzień zakończył się więc smutną konstatacją, iż oto dziecię starsze rozpoczęło właśnie dwunastoletni etap koszmaru edukacji szkolnej. Ja wiem, że to nie musi tak być, i że akurat ten nagły selektywny wysyp negatywnych wspomnień to nie jest cała prawda o szkole - ale i tak smutno mi się zrobiło. Mam świadomość, że teraz dziecko nastawione jest do szkoły entuzjastycznie (a przynajmniej do poniedziałku było), ale czeka go jeszcze wiele rozczarowań, być może już wkrótce.

Od wtorku - codziennie do szkoły na 8 rano....

Z niepokojących zachowań - gdy poszliśmy po Adasia, Wojtek kategorycznie odmówił wejścia do swojego przedszkola (??!!), nie chciał się z nikim przywitać. Schował się pod schodami i niemal wpadł w histerię. Nie ruszył się nawet, gdy przybiegł do niego kolega z byłej grupy, ani gdy przyszła się przywitać jego wychowawczyni. Nie i już. Na pytania wychowawczyni (jak Ci się spodobało w szkole?) odpowiadał z uśmiechem (fajnie...), ale wyglądał, jakby miał się rozpłakać.

Musimy teraz uważać, żeby nie wywierać na niego presji pozytywnego myślenia/mówienia o szkole (czy o czymkolwiek). Pytania "jak Ci się podobało" od otoczenia często niestety zawierają oczekiwanie odpowiedzi pozytywnej, i Wojtek chyba to już wyczuwa. (Adaś nie, albo przynajmniej nie ulega tej presji, a może nawet odpowiada na przekór - im bardziej tego typu pytanie sugeruje odpowiedź, tym bardziej Adaś odpowiada odwrotnie.) Taka presja może być bardzo niewygodna dla dziecka, jeśli odpowiedź, której (jak sądzi) oczekuje otoczenie różni się od jego prawdziwych odczuć. To jest trudne, bo naprawdę bardzo bardzo bardzo bym chciała, żeby w szkole było mojemu dziecku dobrze, więc bardzo bardzo bardzo bym chciała słyszeć od niego same zachwyty ;)
Ale trzeba mu też pozwolić na negatywne odczucia i wspólnie się z nimi zmierzyć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz