piątek, 6 grudnia 2013

Drogi Święty Mikołaju!

Drogi Święty Mikołaju,

Oto lista życzeń od Adasia i Wojtka:


Tyle się dzieci naprodukowały :)

Ale, Drogi Święty Mikołaju, na Twoim miejscu byłabym ostrożna w realizacji tej listy. Rodzice tych dzieci nie uważają, że one dorosły już do posiadania własnego sprzętu elektronicznego. W zasadzie uważają całkowicie przeciwnie. Gdybyś więc po zapoznaniu się z tą listą jednak miał jeszcze jakieś dylematy, oto kilka podpowiedzi od rodziców tych dzieci.

Rodzice tych dzieci popierają chęć zbierania przez dzieci kart (aktualnie jak widać: piłkarzy i Angry Birds) oraz posiadania odpowiedniego albumu do tychże.

Te dzieci na pewno też się ucieszą, jeśli dostaną:
- Adaś: dodatki do Carcassone
- Wojtek: plecaczek dziecięcy, ale nie bardzo mały - muszą się zmieścić buty, dres, mała butelka z wodą (cel wycieczkowo-sportowy, Wojtek taki ma, ale już mocno zniszczony),
- obaj: robale hexbug nano, ew. zapasowe bateryjki do tych robali :) (raczej nie tory - tory robimy samodzielnie)- obaj: dowolne klocki lego
- obaj: NIKI
- obaj: PlayMais
- obaj: puzzle 3D globus 540 elementów lub 270 elementów

I kilka porad czego nie kupować:
- klocków innych niż oryg. lego (szkoda pieniędzy, lepiej wybrać mniejszy zestaw)
- książek bez uzgodnienia tytułu z rodzicami (tu potrzeby bieżące zaspokaja biblioteka i rodzice, a każdy zakup poprzedzany jest analizą, gdyż miejsce na półkach książkowych już się kończy)
- plastikowego chłamu, pojazdów, samochodzików, ludzików i wynalazków z reklam - chłopcy już z tego wyrośli; posiadane zapasy autek wystarczą im do pełnoletności
- pluszaków - jak wyżej: wyrośli z potrzeby posiadania nowych i obecne zasoby już nam wystarczą
- urządzeń elektronicznych, tabletów, konsol itp. - tu dla odmiany jeszcze nie dorośli (do rozsądnego korzystania z tego typu gadżetów)
- słodyczy - w okresie Świąt i tak jest ich mnóstwo

Drogi Święty Mikołaju, sądzę, że mimo pewnych ograniczeń jest w czym wybierać. Ponieważ może być więcej chętnych do obdarowania tych dzieci, prosimy Cię o sygnał, jeśli zechcesz coś z tej listy realizować.

PS. Z otrzymanych dzisiaj drobiazgów dzieci się bardzo ucieszyły, dziękujemy! :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Klik klik

Fajnie jest obserwować, jak dzieci się rozwijają. Czasem niemal z dnia na dzień jakieś klapeczki w głowie przeskakują i coś, co jeszcze tydzień temu było niewyobrażalnie trudne, staje się niemal oczywiste.

Adaś. W ostatnim miesiącu opanował liczby dwucyfrowe i ciut więcej. Kilka scenek:

- A ile lat będzie mieć Adaś, gdy Wojtek będzie mieć 100 lat?
Pytanie padło przy okazji jakiejś rozmowy, nie było skierowane do nikogo konkretnego - a w każdym razie na pewno nie do Adasia. A tu Adaś wypalił: 98!
Super :) Tylko jeszcze Wojtek musiał skomentować:
- A nieprawda, bo wcale nie wiadomo, bo możesz już nie żyć!
No cóż...

- Mamo, a wiesz, że 10 dodać 10 to jest 20? - to Adaś, ostatnio często przybiega i opowiada o swoich matematycznych odkryciach :)
- Wiem.
- A w takim razie.... 11 dodać 11 odjąć 2 to też jest 20!
- O, zgadza się! A czy w takim razie wiesz ile to jest 11 dodać 11?
Tu nastąpił proces myślowy - aż było widać to skupienie i kombinowanie :)
- Wiem: 22!
A kilka tygodni wcześniej pytany o podobne obliczenia patrzył z politowaniem: mamo, tego to ja przecież nie umiem.

- Mamo, a prawda że 8 dodać 8 to nie jest 18?
- Prawda.
- Bo 10 dodać 8 to jest 18, prawda?
- Prawda.

Jakoś jednocześnie uporządkowało się dziecku liczenie - nie pomija już 19, jedzie niemal gładko do 100 i dalej.

Wojtek. Ostatnie zainteresowania to procenty i... prawdopodobieństwo. Ćwiczone z inicjatywy Wojtka głównie przy okazji różnych gier. Jakie jest prawdopodobieństwo, że wypadnie 6 przy rzucie kostką? Mam trzy gliny i dwa kamienie (Osadnicy), zabierasz ode mnie jedną kartę - co jest bardziej prawdopodobne: że wyciągniesz glinę czy że wyciągniesz kamień? A jakie to dokładnie prawdopodobieństwo? Takie proste przypadki Wojtek analizuje samodzielnie.

Pod koniec listopada Wojtek pisał w szkole konkurs Alfik (30 zadań, do wyboru odpowiedzi A/B/C/D/E). Zadania w Alfiku wydają nam się średnio ciut trudniejsze od kangurkowych. Mają z reguły bardzo krótką, ale zakręconą treść. Na przykład:
"Jaka jest najmniejsza liczba monet jakimi można odliczyć kwotę 3 zł 33 gr?"
"Zegarek Staszka spieszy o 2 minuty, zaś zegarek Jacka spóźnia się o 3 minuty. Jeśli 3 minuty temu zegarek Staszka wybił godzinę dwunastą, to którą godzinę wskazuje teraz zegarek Jacka?"

Z naszych szacunków na podstawie arkusza z zadaniami wynika, że Wojtek osiągnął wynik pomiędzy 70% a 80%. Ładnie, choć po ciuchu liczyliśmy na ciut więcej ;)
Właśnie po Alfiku dostałam od Wojtka trudne pytanie:
- Mamo, prawda, że gdyby ktoś w każdym pytaniu zaznaczył odpowiedź A, to miałby tylko 20% szans, że będzie mieć wszystko dobrze?
- Hmm, no nie. 20% jest szans na trafienie poprawnej odpowiedzi w jednym zadaniu. A dla 30 zadań to będzie dużo mniejsze prawdopodobieństwo.
- ??????
Akurat był już późny wieczór i nie pociągnęliśmy tematu, ale na pewno wróci :)

Pewien skok jakościowy pojawił się w podejściu Wojtka do zadań testowych (kangurkowych i innych). Wiele zadań staje się dużo łatwiejsze, gdy przy rozwiązywaniu uwzględni się fakt, że należy wybrać jedną z kilku podanych odpowiedzi. Często sprawdzenie, która odpowiedź spełnia warunki zadania, jest łatwiejsza niż samodzielnie poszukiwanie rozwiązania. Wojtek do niedawna zupełnie tę możliwość ignorował i najpierw szukał rozwiązania, a potem dopiero wybierał odpowiedź zgodną z otrzymanym wynikiem. Od kilku tygodni działa inaczej i podane do wyboru odpowiedzi traktuje jako część danych w zadaniu. Ta zmiana nas trochę cieszy, ale również trochę... nie cieszy :) Z jednej strony jest to rodzaj "sprytu testowego" - wzrasta dziecku skuteczność w rozwiązywaniu zadań. Z drugiej strony - ta skuteczność sama w sobie nie jest celem. A wiele zadań (na szczęście nie wszystkie :)) traci walor "zmuszania do myślenia", gdy uwzględni się ograniczoną listę możliwych odpowiedzi. My takiej drogi nigdy Wojtkowi nie sugerowaliśmy, jakoś sam do tego doszedł. I częściowo dzięki tej "nowej metodzie" nastąpiło w listopadzie duże przyspieszenie w rozwiązywaniu zadań i udało się zakończyć "kangurkową" książeczkę. Zostało jeszcze około 20 zadań pominiętych jako "za trudne" - wrócimy do nich za kilka tygodni, bo tymczasem...

...Tymczasem przed Kangurkiem, w styczniu, czeka Wojtka jeszcze jeden konkurs matematyczny: Mat. Wyróżnia się tym, że ma konstrukcję testu wielokrotnego wyboru: do każdego zadania są 4 odpowiedzi i należy dla każdej odpowiedzi wskazać, czy jest poprawna czy niepoprawna. Za każde zadanie można dostać od +4 do -4 punktów.
Przykłady:
"Joasia ma w portmonetce monety o łącznej wartości 3 złotych. Ile może mieć monet?"
A) 2 B) 3 C) 4 D) 5
"Pewna winda w 20-piętrowym budynku ma dwa przyciski: zielony i czerwony. Po naciśnięciu przycisku zielonego winda jedzie 5 pięter do góry. Po naciśnięciu przycisku czerwonego winda zjeżdża 3 piętra w dół. Winda nie może przy tym zjechać poniżej parteru, ani powyżej 20-tego piętra (w takiej sytuacji zatrzymuje się wcześniej niż po przejechaniu zadanej liczby pięter). Windą tą można dojechać z parteru na:"
A) 1 piętro B) 2 piętro C) 3 piętro D) 4 piętro

To trudne! Trochę więc poćwiczymy teraz takie zadnia.

A w szkole drugoklasiści właśnie poznają mnożenie, wciąż pozostając w zakresie 20...

sobota, 2 listopada 2013

Mnożenie

Wojtuś umie mnożyć, ale (celowo) nie proponujemy mu nauki tabliczki mnożenia metodą "na pamięć". Wykuć jeszcze zdąży, a na razie niech po prostu rozumie na czym polega to działanie.

Ostatnio przy kapieli Wojtuś poprosił o parę zadań z mnożeniem.

- No dobra, to ile to jest 5*5? - tata podał pierwsze zadanie.
- 5-10-15-20-25. 25! - policzył Wojtek.
- Dobrze. A 6*6?
- 6-12-18-24-30-36. Czyli 36.
- Zgadza się. To teraz 7*7?
- ...49! - tym razem odpowiedź padła prawie od razu, a obliczenia wyglądały jakoś tajemniczo.
- No tak, ale jak to tak szybko policzyłeś?
- No bo jak 6*6 jest 36, to trzeba dodać 6 i potem dodać 7!
- A jakbyś teraz chciał jeszcze 8*8 policzyć?
- To do 49 bym dodał 7 i potem 8. Czyli... 64!

Całkiem poprawny algorytm, chociaż dla nas nie był "naturalny". No ale my znamy tabliczkę mnożenia i przy liczeniu algorytmów nie szukamy :)

niedziela, 27 października 2013

Wpis październikowy

Październik mija nam spokojnie. O dziwo (odpukać) jesteśmy wszyscy zdrowi i dzień po dniu realizujemy ustalony rozkład zajęć. A trochę tego jest :)

Adaś ma w przedszkolu nową panią od angielskiego. Nauka angielskiego jest teraz codziennie przed południem (5*30min), a do tego trzy razy w tygodniu są dodatkowe zajęcia tematyczne w języku angielskim (3*30min). Czegoś go chyba uczą, gdyż na pytanie "How old are you?" odpowiada "I'm four-and-a-half" :) Adaś kontynuuje zajęcia z ceramiki, a z nowości - chodzi na zajęcia szachowe. Poza tym zamiast zeszłorocznego takewondo jest w tym roku piłka nożna. To wszystko w przedszkolu, a po przedszkolu czasem idzie jeszcze na piłkę razem z Wojtkiem.

Wojtek również ma zmienione i bardziej intensywne zajęcia z angielskiego (2*70min). To bardzo fajne zajęcia: wprowadzają słowa i zwroty metodą rymów i rymowanek. Wojtek powtarza, a Adaś za nim, bo są to rytmiczne, wpadające w ucho frazy: a mouse in a house, a cat in a hat, a fox in a box, a bee in a tree. Po opanowaniu słówek - różne ćwiczenia i kombinacje: trzeba narysować co się usłyszało albo opisać obrazek. Dużo powtórzeń, sporo pracy domowej, płyty do słuchania. Wprowadzają także czytanie i pisanie: całe słówka metodą czytania globalnego. To angielski dodatkowy, oprócz tego jest też normalny szkolny (2*45min), ale tu zupełnie nie wiemy co się dzieje - zeszyty i książki są na stałe w szkole, pracy domowej nigdy nie ma. Poza angielskim: piłka nożna 2*70min, karate 1*60min, szachy 1*90min. Wszystkie zajęcia dodatkowe Wojtek chwali. Lubi także szkolny WF, szkolny basen, szkolny angielski. Natomiast "normalne" szkolne lekcje lubi "tak średnio".

Poza tymi wszystkimi zajęciami pozadomowymi, na co dzień dzieje się także co nieco w domu. Wojtek odrabia lekcje - zwykle zajmuje mu to kilka-kilkanaście minut. Odrabia angielski - raz w środku tygodnia i w weekend - tu zwykle jest więcej pracy, tak około pół godziny.

Zależy nam na tym, żeby Wojtek nie zapominał, jak się myśli, odbębniając szkolną rutynę. Szkoła nie ma niestety nic do zaoferowania dziecku, dla którego dodawanie w zakresie 20 było zajmujące 2 lata wcześniej. Dlatego działamy też poza szkołą. Wojtek rozwiązuje średnio 1-2 zadania dziennie z książeczki "Matematyka z wesołym Kangurem". To zadania z konkursów Kangurek. Zadania są podzielone na 3 grupy: łatwe za 3 punkty, średnie za 4 punkty, trudne za 5 punktów (jak na konkursach). Zadania łatwe Wojtek "przerobił" w zeszłym roku i teraz w większości je pomijamy. Zadania średnie rozwiązuje prawie zawsze samodzielnie. Zadania trudne często okazują się za trudne i omawiamy je wspólnie. Za każde poprawnie rozwiązane zadanie Wojtek dostaje "żeton", a w weekend żetony możne wymienić na ustalone porcje grania na komputerze :) System motywacyjny wprowadziliśmy, gdyż wcześniej Wojtek zbyt często poprzestawał na zgadywaniu odpowiedzi, nawet dla zadań pozostających w zakresie jego możliwości.

Od niedawna Adaś także ma swoją książeczkę z zadaniami - dostaje zadania z "Matematycznego Brzdąca". Wojtek rozwiązywał te zadania mniej więcej 1,5 roku temu. Poziomem trudności odpowiadają najłatwiejszym kangurkowym. Adaś również życzy sobie dostawać żetony za swoje zadania :)

Poza zadaniami "książkowymi" przy wielu codziennych okazjach pojawiają się zagadki, problemy, pytania, zadania dodatkowe, na przykład oswajamy mnożenie/dzielenie (głównie Wojtek). Pojawiają się też ułamki i tu Adaś nas ostatnio zaskoczył:
- Mamo, a wiesz jak można podzielić 3 jabłka dla 4 osób? To łatwe, każdy dostanie pół i ćwierć!
- Czyli trzy czwarte - dodał Wojtek.

Adaś liczy do dwudziestu kliku, ale dość konsekwentnie pomija 19. Najczęściej zapomina co jest po 29, 39, 49 itd, gdy mu podpowiedzieć jedzie z liczeniem dalej aż do następnej przeszkody :) Zaczyna rozpoznawać w zapisie liczby dwucyfrowe, ale myli kolejność cyfr (np. 54 - to pięćdziesiąt cztery czy czterdzieści pięć?). Dodaje i odejmuje mniej więcej do 20, pomagając sobie palcami.

Adaś czyta proste wyrazy pisane wielkimi literami, ale jest jeszcze kilka liter, które zawsze trzeba mu podpowiedzieć, bo ich nie pamięta (np. N, Z, C, G, Ą, Ę). Dwuznaki traktuje bardzo podejrzliwie, podobnie jak zmiękczenia. Do tego, aby samodzielnie przeczytał sobie polecenie do zadania w książeczce, droga wydaje się jeszcze dość długa. Niestety nie chce ćwiczyć czytania sylabami, tylko upiera się przy literowaniu (tak uczą się w przedszkolu). A gdy Adaś czegoś nie chce, to nie ma na niego siły :)


środa, 2 października 2013

Jeszcze Polska...

Adaś układa puzzle przedstawiające mapę Wysp Brytyjskich.

- A gdzie nasze godło? - pyta Adaś, trochę na temat a trochę nie.
- Nasze godło? - tata nie zorientował się, o co dziecku chodzi.
- No ten... biały nietoperz?

poniedziałek, 30 września 2013

Na złość mamie odmrożę sobie uszy

Adaś bardzo lubi decydować o wszystkim, co go dotyczy. Niełatwo daje się przekonać do cudzych pomysłów.

Zaczęła się jesień, wyciągnęliśmy cieplejsze kurtki - Adaś tego faktu nie chce przyjąć do wiadomości. Po kilku dniach kłótni z dzieckiem oświadczyłam, że mam dosyć przepychanek na temat tego co ma być założone i od tej pory ja mu powiem, jakie jest moje zdanie, a on założy co zechce.

I oto pewnego razu przy wychodzeniu na dwór:
- Adasiu, wychodzimy. Bluza, kurtka...
- Kurtki nie zakładam.
- OK. Ale wezmę twoją kurtkę ze sobą - jest bardzo zimno i myślę, że za chwilę bardzo chętnie założysz.

Gotowi, wychodzimy. Wieje i jest zimno. Widzę, że dziecko marznie, ale twardo idzie dalej...

- Adasiu, mam twoją kurtkę - założysz?
- No założę. Ale NIE bardzo chętnie.


wtorek, 3 września 2013

Druga klasa...

... się zaczęła, a my jeszcze nie podsumowaliśmy pierwszej.

A więc: nie mamy powodu podejrzewać, że posłanie Wojtka do pierwszej klasy w wieku niecałych 6 lat było błędem. Ma kolegów. Zachowuje się poprawnie. Z programem i wymaganiami radzi sobie bardzo dobrze. Opanował pisanie (chociaż za tym nie przepada) i daje się to przeczytać. Nie ma problemów z samoorganizacją i wypełnianiem obowiązków. Zachowuje się przytomnie, nie gubi się, nie gubi swoich rzeczy, pamięta co było zadane, co kiedy trzeba przynieść. Testy na koniec pierwszej klasy napisał prawie bezbłędnie (pani odjęła mu 1 punkt za podpisanie rysunku jakiegoś ptaka "sikorka" zamiast "ptak", hmmm. Chyba "nie trafił w klucz" ;)).

Natomiast nie mamy pewności, czy błędem nie jest w ogóle posyłanie dziecka do szkoły (publicznej, czy nawet ogólniej: realizującej obowiązującą podstawę programową)... 
Wojtek po kilku miesiącach stwierdził, że szkoła jest nudna i nauka jest nudna. Martwi mnie to, bo ja jednak chciałabym, żeby nauka była dla niego fascynująca. Wojtek narzeka, że na lekcjach się nudzi, bo szybko robi co jest do zrobienia i później musi czekać, aż wszyscy skończą. Z drugiej strony - wg pani czasem zabiera się za wypełnianie ćwiczeń gdy jeszcze trwa "ogólna" lub "interaktywna" część lekcji - pani coś opowiada albo zadaje pytania, a Wojtek niekoniecznie w tym uczestniczy. Czasem gada z kolegami. Nie można jednak powiedzieć, że nie uważa, bo jeśli zostanie zapytany, zwykle okazuje się, że jest "w temacie". To co jest do zrobienia - robi (na razie...).
System szkolny nie ma powodu, żeby się Wojtkiem w jakikolwiek sposób zająć. Przecież sobie radzi i nie sprawia problemów... A rozbudzanie zainteresowań, rozwój zdolności, radość z pokonywania wyzwań intelektualnych, pielęgnowanie ciekawości i wewnętrznej motywacji do nauki? Szkoły to nie interesuje. Wszelkie "kółka przedmiotowe", o ile w ogóle są dostępne (w naszej szkole oferta jest raczej niewielka), są traktowane jako dodatek. Czyli, gdy już się wynudzisz przez kilka godzin, to możesz dodatkowo zająć się czymś jeszcze. A ja bym chciała, żeby Wojtek mógł pewne rzeczy robić *zamiast* klepania szkolnych trywiałów (2+2, 2+3, 2+4 i tak sto razy) .

Mam obawy, że z czasem problemy będą się raczej pogłębiać - dziecko będzie się nudzić, zniechęcać, w rezultacie zajmować czym innym i przeszkadzać. Nie wiem czy jest na to rada (inna niż rezygnacja ze szkoły ;), której jednak na razie sobie nie wyobrażam).

To tyle refleksji jeszcze sprzed wakacji. Mamy z Wojtkiem uzgodnione, że w razie potrzeby będzie ode mnie dostawać coś, czym mógłby się zająć w czasie wolnym na lekcji. Zaczęliśmy tak robić już w czerwcu - sprawdziły się wtedy specjalne kolorowanki "na szkolną nudę" ;)

Tymczasem drugą klasę Wojtek rozpoczął z nowym zapałem ("mamo ciekawe czy druga klasa też będzie fajna") i bardzo się cieszył na ponowne spotkanie z ulubionymi kolegami.

piątek, 26 lipca 2013

Ciągi liczbowe

Wojtek dostał do rozwiązania taką zagadkę:

1, 1, 2, 3, 5, 8, 13, 21, 34, 55, ... - jaka jest następna liczba w tym ciągu?

Na początku oczywiście powiedział, że nie wie. Zostawiłam go z zapisaną karteczką. Po 5 minutach przybiegł:

- Wiem, wiem, odgadłem ten sekret! 89!

Bardzo dobrze :) Poprawnie wyjaśnił, co zauważył i jak obliczyć kolejne wyrazy ciągu.

czwartek, 25 lipca 2013

Adaś pedałuje

W ostatni weekend Adaś opanował jazdę na normalnym, dwukołowym rowerze z pedałami.

Przymiarki do tego rowerka robiliśmy już od kilku miesięcy, ale problem był taki, że dziecko małe - nie dosięgało nogami do ziemi... Posadzony i rozpędzony jechał bez problemu, w końcu miał za sobą 2 lata treningu równowagi na rowerku biegowym. Ale samodzielnie wystartować nie dawał rady.

Ponieważ jednak pourlopowy pomiar wzrostu wykazał 1,5 cm na plusie, postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. I tym razem pełen sukces!

Adaś jest bardzo dumny ze swojej nowej umiejętności :)

wtorek, 25 czerwca 2013

IV kategoria

Od czasu zdobycia V kategorii Wojtuś sporo ćwiczył w domu i brał udział w kilku turniejach. W ostatni weekend jego wysiłki zostały nagrodzone: w niedzielę brał udział w turnieju dla rocznika 2006, wygrał 5 z 6 partii, zajął 4. miejsce (na 50 uczestników) i zdobył IV kategorię szachową!

Ciekawe turnieje odbyły się dzień wcześniej, w sobotę. Wojtek razem z tatą wzięli udział w otwartym turnieju indywidualnym szachów błyskawicznych (5 minut na rundę, 9 rund) oraz w rodzinnym turnieju szachów błyskawicznych, w którym każda drużyna składała się z pary rodzic-dziecko (możliwy był także udział rodzeństwa) - w każdej z 5 rund partię rozgrywał rodzic z rodzicem, dziecko z dzieckiem i oba wyniki liczyły się do wyniku drużyny.

W sobotnich turniejach Tomek wygrał po 3 partie, Wojtek po 2.

Z całego weekendu Wojtek najbardziej przeżywa:
- wygraną partię z dziewczynką z III kategorią,
- prawie-remis z gimnazjalistą z II kategorią (Wojtek miał przewagę figur i czasu, przeciwnik zaproponował remis - Wojtek się nie zgodził, i w końcu jednak przegrał),
- wygraną z dorosłym, z którym tata przegrał :)
- i oczywiście niedzielny sukces!



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Trąbek bombek

W niedzielę o 6 rano Wojtek przybiegł do sypialni... Godzina sama w sobie nie była jakaś niezwykła, ale dziecko wyglądało na mocno zaaferowane i podetkało mi pod nos coś, co ściskało w garści.

- Mamo, mamo, mamo! Zobacz co mam!
- Coo.. gdzie.. nic nie widzę...
- Ząb mi wypadł!!!!!

I tak oto nadszedł ten dzień - Wojtek pożegnał pierwszego mleczaka. A w ciągu dnia ten sam los spotkał jeszcze drugi ząbek. Teraz więc synek z dumą prezentuje swoje wybrakowane uzębienie - brak dwóch dolnych jedynek :)

PS. A wieczorem zaliczyliśmy rodzicielską wpadkę - kompletnie zapomnieliśmy o Wróżce Zębuszce, na której wizytę Wojtek liczył. I rano okazało się, że Wróżka nie przybyła. Ustaliliśmy, że pewnie w niedzielę miała wolne i wpadnie kiedy indziej ;)

niedziela, 9 czerwca 2013

Bunt czteroipółlatka

Adaś miewa ostatnio mocno buntownicze nastawienie. W takich chwilach (dniach...) ciężko z nim współpracować, gdyż wszystko jest NIE. Jemu chyba też jest czasem ciężko...

- Adasiu, chodź, mamy truskawki.
- Nie chcę. Ja już nie lubię truskawek. Ja tylko w koktajlu lubię truskawki.

Kilka minut później przyłapałam go na wyjadaniu z miski ;)
A tego samego dnia wieczorem...

- Adasiu, chodź, mamy koktajl truskawkowy.
- Bleee.
- Adaś, spróbuj. Myślę, że będzie Ci smakować.
- No mogę spróbować, ale i tak mi nie będzie smakować.
Adaś wypił 2 łyki z miną cierpiętnika.
- Bleee. Nie smakuje.
Adaś teatralnie się wykrzywia nad szklanką. Wojtek tymczasem rozprawił się już ze swoją porcją:
- Mamo, czy mogę dokładkę?
- Tak, mam tu jeszcze trochę, proszę bardzo...
- Ale nie nalewaj Wojtkowi wszystkiego, ja też będę chciał dokładkę!
I tu następuje gwałtowne przyspieszenie konsumpcji w wykonaniu Adasia i rywalizacja o kolejne dokładki. To w końcu smakuje mu czy nie...?

***

Bardzo się staram nie wypominać dziecku niekonsekwencji ;)

środa, 5 czerwca 2013

Przyswajanie dzielenia

Wojtek od dawna dodaje i odejmuje, w pełni rozumiejąc istotę tych działań. Umie również mnożyć przekładając mnożenie na odpowiednie dodawanie.

Do niedawna pewnym problemem było dzielenie - dla małych (jednocyfrowych) liczb jakoś wyobrażał sobie odpowiedź, dla większych występowała blokada. Zwykle przy działaniach typu 20:4 próbowałam mu pomagać podpowiedzią: wyobraź sobie, że masz 20 jabłek dla 4 dzieci, po ile jabłek dzieci dostaną? Wygląda jednak na to, że takie przedstawienie sprawy w ogóle Wojtkowi nie pomagało.

Któregoś dnia spróbowałam inaczej: wyobraź sobie, że masz 20 jabłek i rozdajesz po 4, dla ilu dzieci wystarczy? I niespodzianka: to odwrócenie sytuacji w 100% zadziałało (chociaż mi wydawało się trudniejsze...). Wojtek odliczył 4-8-12-16-20 i podał odpowiedź: 5. Od tej pory już wie, jak sobie radzić z dzieleniem.

Wojtek nie ma jeszcze do końca wyrobionej intuicji związanej z dzieleniem i mnożeniem - nie zauważył na przykład przemienności mnożenia, stosuje tylko jedną strategię do obliczeń. Z tego względu nie próbujemy jeszcze pokazywać mu tabliczki mnożenia ani zachęcać do jej pamięciowego opanowania. Najpierw chciałabym zobaczyć, że po prostu rozumie te działania.

Pojawiają się pewne sygnały dążenia do takiego zrozumienia. Ostatnio bardzo Wojtka interesuje zagadnienie dzielników danej liczby. Dzielenie jest bowiem nietypowe i fascynujące ;) dwie liczby dodać, odjąć i pomnożyć można zawsze - a podzielić tylko czasem (jeśli "się nie dzieli" to mamy ułamek lub resztę z dzielenia - o tym jeszcze zbyt szczegółowo nie rozmawialiśmy).

Prowadziliśmy więc niedawno taką rozmowę...
- Wojtek, czy 18 dzieli się przez 2?
- ...tak!
- A ile to jest 18 podzielić przez 2?
- 2-4-6-8-10-12-14-16-18, czyli 9
- Bardzo dobrze. A czy 18 dzieli się przez 9?
- 18 przez 9? nie, chyba nie?
No i ponieważ akurat mieliśmy trochę czasu, zaproponowałam sprawdzenie z pomocą klocków. Wojtek wyposażony w garść klocków podzielił 18 klocków na dwie kupki po dziewięć klocków oraz na dziewięć kupek po 2 klocki. Czyli 18 dzieli się przez 2 i przez 9. Wojtek szukał jeszcze innych sposobów podzielenia 18 klocków.
Potem pokazałam dziecku, jak można ułożyć z 18 klocków prostokąt o wymiarach 2x9 - i że można wtedy patrzeć na ten prostokąt jak na 2 rzędy po 9 lub 9 rzędów po 2 - w jednym prostokącie widać dwa dzielniki.
Wojtek układał inne prostokąty z 18 klocków, a potem także z 16 (mamo, czy może być kwadrat?).

Zajęcie wciągnęło go na tyle, że postanowił ułożyć wszystkie możliwe prostokąty dla wszystkich liczb od 15 do 1. Ukazały nam się po drodze liczby pierwsze - dla nich istnieje tylko jeden, taki "wężowaty", prostokąt. Okazało się też, że dla liczby parzystej zawsze można ułożyć prostokąt układając parami, a dla nieparzystych - nie warto nawet próbować.

sobota, 25 maja 2013

W szkole tego nie umiemy

Pojawiło się w Wojtka ćwiczeniach zadanie domowe nieco odbiegające od "przerabianego" schematu: Ile nóg razem ma 15 węży? Na wszelki wypadek dodano rysunek węża, żeby było widać, że nóg to zwierzę nie posiada.
Zadanie okazało się budzić kontrowersje wśród dzieci i rodziców - akurat tego dnia było zebranie, mamy dyskutowały o możliwych rozwiązaniach. A więc? no OK, wiadomo, że 15 węży ma 0 nóg. Ale to jest szkoła, nie wystarczy znać wynik. Trzeba jeszcze zapisać we wskazanym miejscu działanie służące obliczeniu tego wyniku.

Wojtek napisał 0+0=0.

- Dlaczego akurat dwa zera dodałeś?
- Mamo, bo wszystkie by się tu nie zmieściły - zobacz tutaj miałem do obliczenia nogi pięciu strusi i te pięć dwójek ledwo się zmieściło, tak na styk.
- No dobra, ale może to można innym działaniem zapisać? Jak to obliczyłeś, dodawałeś 0+0+0... i tak dalej 15 zer?
- No nie....  inne działanie? ...15-15 ...nie to bez sensu, prawda mamo?
- No tak, odejmowanie tu raczej nie pasuje. Coś jeszcze innego.
- No 15 razy 0, ale mamo my jeszcze mnożenia nie znamy.
- No ale Ty przecież znasz.
- ???? No znam...
- No to jak znasz, to możesz to wykorzystać. Nie musisz zawsze działać tylko tak jak się uczysz w szkole - jak umiesz inaczej, to korzystaj!

Wojtka bardzo zdziwiła ta sugestia.
Działanie zmienił na 15*0 = 0.

Następnego dnia Wojtek mówił, że inni koledzy napisali 0+0+0+0+... (itd. 15 zer) = 0, upchnięte gdzieś w innym niż wyznaczone w książce miejscu, albo tylko sam wynik bez działania. A pani do tego zadania się w ogóle nie odniosła... dzieci zostały więc z tym, co wymyśliły same albo z pomocą zakłopotanych rodziców ;)

Planuję zwalczać wszelkie przejawy podejścia "w szkole tego nie umiemy" i wszelkie inne próby ogłupiania dziecka. Tak więc - Wojtek ma zalecone korzystać także w szkole z całej wiedzy, jaką posiada.

piątek, 10 maja 2013

Matematyka z zapałek

Jest wiele zadań matematycznych wykorzystujących zapałki. Ostatnio spróbowałam pokazać takie zadania dzieciom.

1) Przełóż dwie zapałki tak, by otrzymać kwadrat.
2) Przełóż dwie zapałki tak, by otrzymać dwa kwadraty.

Rysunek do zadania 1 i 2 - początkowy układ zapałek
3) Ułóż 5 kwadratów z 6 zapałek.
4) Ułóż 2 trójkąty z 5 zapałek.
5) Ułóż 3 kwadraty z 9 zapałek.
6) Ułóż 3 kwadraty z 8 zapałek.

Zadania obu chłopcom bardzo się spodobały.

Działaliśmy w ten sposób, że najpierw zadanie rozwiązywał Adaś, a potem Wojtek. Adaś był baaardzo dumny, że udało mu się sprawnie znaleźć rozwiązanie zadań 1, 2, 3 i 4. Naprawdę dobrze mu to wyszło, bez podpowiedzi! Bardzo też pilnował, żeby Wojtek nie podglądał rozwiązania ;)
Wojtek oczywiście z tymi czterema zadaniami też sobie poradził.

Zadanie 5. i 6. są trudniejsze i rozwiązywaliśmy je wspólnie metodą burzy mózgów. Ostatecznie wymagały podpowiedzi, ani Adaś ani Wojtek nie wpadli samodzielnie na prawidłowe rozwiązanie.

Wojtek, zaznajomiony z liczbami rzymskimi, dostał jeszcze takie zadanie:

7) Przełóż jedną zapałkę tak, by otrzymać prawdziwą równość:
a)    IV + I = VII
b)      II - V = III

7a rozwiązał samodzielnie (zresztą istnieje kilka rozwiązań). 7b wymagało podpowiedzi, ale ostatecznie też się udało znaleźć rozwiązanie.

Zadania rozwiązywaliśmy wczoraj wieczorem, a dzisiaj rano wstali żądając więcej - muszę więc przygotować jakiś dalszy ciąg :)

Naczynia połączone - na papierze

Po kąpielowych zabawach w nalewanie i przelewanie wody za pomocą różnych naczyń, chciałam sprawdzić jak dzieci radzą sobie z przełożeniem poznanych zjawisk na zadanie na papierze.

Przygotowałam takie zadanie: mamy tyle wody, ile widać na rysunku (niebieski prostokąt). Nalewamy tę wodę do naczynia (a) - strzałka pokazuje którędy nalewamy. Pokaż (kolorując naczynie), jak będzie wyglądać woda po nalaniu do naczynia.



Adaś z przykładem (a) sobie nie poradził: najpierw pokolorował całe naczynie, po różnych podpowiedziach ograniczył ilość wody w naczyniu do 12 kratek, ale powierzchnia wody bynajmniej nie była pozioma - jakieś schodki mu wyszły ;) Nie był też przekonany do moich tłumaczeń. Nie kontynuowaliśmy już z innymi przykładami.

Wojtek przykład (a) zrobił bez problemu - sam wpadł na to, że ilość wody można policzyć licząc kratki i że w naczyniu powinno być tyle samo. Dostał więc kolejne przykłady: (b) i (c). Poradził sobie bez trudu z U-rurką (zaznaczył jednakowy poziom wody w obu ramionach, zachowując właściwą ilość wody) oraz z krzywymi ściankami (dobrze policzył niepełne kratki by razem było 12 i by poziom wody był poziomy).

Pierwotnie planowałam na tym zakończyć, ale Wojtkowi się spodobało i męczył mnie o dalsze przykłady :) Powstały więc jeszcze kolejne naczynia widoczne na rysunku. Z tych przykładów nieoczywiste okazało się dla Wojtka naczynie (h) i (j). Tutaj trzeba sobie wyobrazić jak woda będzie się nalewać, a nie tylko rysować od dołu do zapełnienia 12 kratek, co Wojtek stosował początkowo. Mieliśmy więc pewną dyskusję :) ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia jak będzie wyglądać stan końcowy.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Legografia

A gdy Wojtek grał w szachy, z Adasiem zbudowaliśmy... LegoPolskę :)



Najfajniesze okazały się góry :)

niedziela, 21 kwietnia 2013

V kategoria

Wydarzeniem weekendu jest zdobycie przez Wojtka V kategorii szachowej.

V kategoria to pierwszy (najniższy) tytuł klasyfikacyjny Polskiego Związku Szachowego.

Zasady przyznawania kategorii szachowych dopiero zgłębiamy. Cały regulamin klasyfikacyjny PZSzach jest tutaj. W brydżu sportowym chyba wygląda to prościej. Chociaż w sumie... regulamin klasyfikacyjny PZBS jest podobnej długości i też zawiera tajemnicze tabelki ;), więc pewnie po prostu do naszego brydżowego świata już się przyzwyczailiśmy.

Na razie wiemy tyle:
  • Kategorię szachową zdobywa w czasie jednych zawodów, osiągając w nich odpowiedni wynik (w brydżu: ciułamy "małe punkciki" z wielu turniejów, ich łączna liczba po przekroczeniu ustalonych progów daje tytuł klasyfikacyjny).
  • Najniższa kategoria to V, potem jest IV, III, II, I, K, M i kategorie międzynarodowe. Są też chyba jakieś kategorie pośrednie (II+, I+).
  • Liczy się przede wszystkim liczba wygranych partii w danych zawodach (w brydżu: miejsce zajęte w turnieju). Lepsza jest jedna wygrana i jedna przegrana niż dwa remisy.
  • To, jakie kategorie można zdobyć w danym turnieju, zależy od jego rangi i parametrów. A więc na przykład, aby na turnieju można było zdobyć kategorię V lub IV, musi to być turniej:
    • nie za długi (maksymalnie 6 partii na dzień),
    • nie za krótki (łącznie co najmniej 6 partii w turnieju),
    • nie za szybki (co najmniej P30, czyli co najmniej 30 minut dla zawodnika na partię).
      Dla III i kolejnych kategorii wymagania są większe.
  • Jakoś istotny dla uzyskania kategorii jest też średni ranking uczestników turnieju i ranking bezpośrednich przeciwników, z którymi się gra/wygrywa.
  • Kategorie uzyskuje się bezterminowo, tzn obowiązuje dożywotnio najwyższa zdobyta kiedykolwiek.
  • Oprócz kategorii są też punkty rankingowe krajowe i międzynarodowe, ale jeszcze nie mamy pojęcia jak to się liczy.
Turnieje szachowe odbywają się systemem, który w brydżu nazywa się "na dochodzenie": w kolejnych rundach spotykają się przeciwnicy z podobną liczbą punktów zdobytych w bieżącym turnieju. Tak więc jeśli wygrywasz, trafiasz na coraz silniejszych przeciwników (to znaczy takich, którzy również w danym turnieju wygrywali swoje partie). Jeśli przegrywasz, trafiasz na słabszych. Ostateczna pozycja w turnieju zależy od liczby punktów (zwycięstwo = 1 punkt, remis = 0,5 punktu), a przy takiej samej liczbie punktów od wyniku uzyskanego przez turniejowych przeciwników oraz ich przedturniejowego rankingu (w jakiś tajemniczy sposób - dokładnych algorytmów jeszcze nie rozpracowaliśmy ;)) .

W Wojtka grupie wiekowej (rocznik 2006 i młodsi) niemal połowa dzieciaków startujących w turniejach ma już kategorię: najczęściej V, jest trochę IV, sporadycznie zdarzają się nawet III.

W zeszłym tygodniu Wojtek brał udział w turnieju w grupie wiekowej do lat 7 (rocznik 2006 i młodsi). Turniej był za długi (7 partii) i za szybki (P15), więc nie pozwalał na zdobycie żadnej kategorii. Na 86 startujących chłopców, 34 miało już kategorię. Wojtuś uzyskał świetny w porównaniu z poprzednimi występami wynik: wygrał 3 partie (z dwoma zawodnikami z V kategorią i jednym bez kategorii), zremisował 1 (z V kategorią), przegrał 3 (z dwoma zawodnikami z IV kategorią i jednym z V). W sumie uzyskany wynik 3,5 punktu dał miejsce 39.

Wczoraj ponownie Wojtek wybrał się na turniej, w tej samej grupie wiekowej. Tym razem było to 6 partii P30, można więc było zdobyć kategorię V, a nawet IV. Przed rozpoczęciem zawodów sędzia ogłosił, że prawdopodobnie do zdobycia V kategorii potrzebne będzie 3,5 punktu, a do zdobycia IV 4,5 lub 5 punktów (zależnie od klasy przeciwników, z którymi będzie się grać). Tym razem startowało 55 chłopców, w tym 21 z kategorią.

Wojtek wygrał 3 partie (dwa razy z przeciwnikiem bez kategorii, 1 raz z V), 1 zremisował (z V), 2 partie przegrał (z IV i V). Ten wynik - 3,5 punktu - dał mu 19 miejsce w turnieju, ale jednocześnie dał V kategorię!
Nie było to łatwe. Przed ostatnią rundą Wojtek miał 2,5 punktu. Gdy siadał do ostatniej partii, Tomek powiedział:
- Wojtek, masz 2,5 punktu i nie masz kategorii. Twój przeciwnik też ma 2,5 punktu i nie ma kategorii. Ten z Was, który wygra tę partię, zdobędzie V kategorię.
Ta motywacja okazała się bardzo silna - Wojtek się skoncentrował, walczył i wygrał. Brawo, Synku!

Wojtuś osiągnięty sukces baaardzo mocno przeżywa. Wczoraj do końca dnia temat szachów dominował. Po powrocie do domu Wojtek zażądał przede wszystkim... grania w szachy ;) No więc rozegraliśmy jeszcze jedną pełną partię (mama się słabo skoncentrowała, tata podpowiedział dziecku jeden ruch i... ups, mama przegrała z własnym dzieckiem :)) i kilka końcówek. Wieczorem rozemocjonowany Wojtek zasnął dopiero po 21:30. Dziś rano... wstał i przeciągnął się ze słowami "aaach, piąąąąąta kategooooria". A potem pytał, czy można kolejne kategorie zdobyć w domu grając z rodzicami ;) Wytłumaczyliśmy, że niestety nie - potrzebny jest oficjalny turniej, z sędzią i zegarami.

Na majówkę planujemy wyjazd na turniej szachowy do Poronina (ponownie do lat 7) - Wojtek odlicza dni!

piątek, 19 kwietnia 2013

Zabawy w wannie

W wannie dzieciom niemal zawsze towarzyszą różne kubki, sitka, rurki, strzykawki. Często coś przelewają (lub rozlewają :P).

Kilka dni temu przy okazji kąpieli pokazywałam dzieciom, jak można przelać wodę z jednego kubka do drugiego za pomocą gumowej rurki, budując układ naczyń połączonych. Przelewaliśmy w tę i z powrotem zmieniając położenie kubków względem siebie. Pokazywałam, że warunkiem jest, żeby rurka łącząca kubki była wypełniona wodą - pusta rurka "nie działała".

Dzisiaj w wannie dzieci dostały zadanie sprawdzające, ile zapamiętały z tej zabawy. Nalałam wody do plastikowego pojemnika, postawiłam na brzegu wanny.

- Spróbujcie opróżnić pojemnik nie przechylając go.
- Można kubkiem wylać - zauważył Wojtek.
- Można. A bez kubka?
- Ja wiem. Można rurką, ale pełną wody! - to pomysł Adasia (o to chodziło!).
- Pokażesz nam Adasiu, jak chciałbyś to zrobić?

Adaś poradził sobie znakomicie: nalał wody do rurki tak jak to robiliśmy poprzednio, zatkał palcami oba końce, jeden koniec zanurzył w pojemniku, drugi spuścił do wanny i odetkał. Lało się pięknie ;)

- Dobrze sobie poradziłeś Adasiu!
- Ja mam jeszcze inny pomysł! Może być też pusta rurka!
- Pusta rurka? OK, nalejmy jeszcze raz wodę do pojemnika... pokaż, Wojtek!

Wojtek włożył jeden koniec rurki do pudełka, a drugi... do buzi, i zassał! Najbardziej się zdziwił, gdy oderwał się od rurki, żeby wypluć wodę z buzi - okazało się, że rurka wypełniła się wodą i dalej leci już samo tak jak w wariancie Adasiowym.

- No nieźle to wymyśliłeś!
- Mamo, hehe, mam jeszcze taki głupi pomysł!
- Hmm, głupi? No trudno, pokaż...

Tym razem Wojtek również włożył rurkę jednym końcem do wody w pudełu, a drugim do ust - i zaczął dmuchać ;) Woda miała się wychlapać, ale nie był to zbyt efektywny sposób.

Na koniec dzieci zademonstrowały jeszcze inne pomysły: można strzykawką (Adaś), można wychlapać ręką (Wojtek), można wychlapać sitkiem (Adaś)...

czwartek, 18 kwietnia 2013

Konkursy c.d.

- Wojtuś, pani na zebraniu mówiła, że jest konkurs plastyczny dla dzieci.
- Plastyczny? Ale jaki?
- Trzeba przygotować pracę na temat "Akcja segregacja". Czyli coś o segregowaniu śmieci. Możesz w weekend się tym zająć, jeśli masz ochotę. - Informuję Wojtka, ale właściwie efekt mnie nie zaskakuje ;).
- Eeee, nie chę. Ja chcę tylko w konkursie czytelniczym brać udział, i w takich fajnych konkursach.
- W czytelniczym? W jakim czytelniczym?
- Mamo, będzie taki konkurs, jakoś w maju.
- A na czym będzie polegać?
- Trzeba będzie coś przeczytać głośno i ładnie.
- Ty umiesz czytać.
- Umiem, i dlatego będę chciał wziąć udział. Bo to jest dla dzieci, które umieją czytać.
- A te fajny konkursy to jakie?
- No takie fajne.
- A Świetlik był fajny?
- Tak, Świetlik i Kangurek - to są fajne konkursy.


niedziela, 14 kwietnia 2013

Samodzielność

Wojtek już nie pozwala się rano odprowadzić do szkolnej szatni.

Mam go tylko wypuścić z samochodu pod szkołą i nawet nie wysiadać.

Jakoś mi dziwnie... Wiedziałam, że taki czas nadejdzie, ale nie przypuszczałam, że już w pierwszej klasie.

PS. Adasiowi to pasuje ;)

wtorek, 9 kwietnia 2013

Wynik meczu

Dzisiejsze zadanie dla Wojtka:

- W meczu strzelono 8 goli. Drużyna Wojtka strzeliła o 2 gole więcej niż drużyna Mateusza. Jaki był wynik meczu?
- Hmmm.... O 2 więcej, tak?... To nie może być 6:2.... 5:3!
- Dobrze!

Dopisek - tydzień później:
- W meczu strzelono 100 goli. Drużyna Wojtka strzeliła o 2 gole więcej niż drużyna Mateusza. Jaki był wynik meczu?
- Nie wiem.
- A gdyby był remis, to jaki byłby wynik?
- 50:50
- Dobrze. To teraz pomyśl jaki jest wynik gdy jest o dwa gole więcej dla jednej z drużyn.
- 48... nie, 49:51!
- Dobrze!
- A gdyby było o 1 gol więcej? - to Adaś wtrącił się z pytaniem
- Nie, Adaś, tak się nie da, nie może być o 1 gol więcej - oznajmił Wojtek bardzo pewnym głosem.

środa, 3 kwietnia 2013

X + 1 - X

Skończyły się ferie wielkanocne, dzisiaj rano wróciliśmy do zwykłego rozkładu dnia - odwiozłam Wojtka do szkoły, Adasia do przedszkola.

W samochodzie, na rozgrzewkę, proste zadanie:
- Pomyślałam sobie jakąś liczbę. Dodałam do niej 3 i wyszło mi 3. Jaką liczbę pomyślałam?
- Wiem, zero. - No tak, to było proste.
- Teraz Wojtuś słuchaj uważnie bo będzie trudniejsza zagadka: Pomyślałam sobie jakąś liczbę. Dodałam do niej 1. Odjęłam tę liczbę, którą wcześniej pomyślałam. Ile mi wyszło?
- Ile ci wyszło??? To może być każda liczba...
- Jesteś pewien? Sprawdź na kilku przykładach, może coś zauważysz.
- No... jakbyś pomyślała 9, to by ci wyszło 1.... jakbyś pomyślała 5, to... też 1... zawsze 1!
- Dobrze, a czy wiesz dlazego?
- Bo zawsze będzie od liczby odejmowana liczba o 1 mniejsza!
- Brawo!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Konkursy

W marcu Wojtek brał udział w dwóch szkolnych konkursach: Świetlik i Kangurek.

Oba polegają na rozwiązaniu około 20 zadań testowych i zaznaczeniu wybranych odpowiedzi w arkuszu odpowiedzi. W ramach przygotowań do Świetlika trzeba zrobić z dzieckiem w domu 2 doświadczenia. Pytania na teście są z wiedzy ogólnej, niektóre związane z przeprowadzonymi doświadczeniami. Przygotowania do Kangurka to po prostu ćwiczenie różnych zadań.

Świetlik jest przewidziany dla uczniów od 1. klasy, Kangur teoretycznie od klasy 2. Z klasy Wojtka do Świetlika zgłosiły się 3 osoby. W Kangurze poza Wojtkiem nikt z jego klasy nie startował - ale z równoległej klasy pierwszej, również sześciolatków, startowało kilkanaścioro dzieci; i dodatkowo kilkoro pierwszaków-siedmiolatków.

Zadań ze Świetlika nie znamy i nie wiemy jak Wojtkowi poszło - ale twierdzi, że pytania były łatwe ;)
Wojtek podał tylko jedno pytanie z testu: "Dlaczego zimą posypuje się zaśnieżone chodniki piaskiem?". Mówi, że zaznaczył odpowiedź "żeby zwiększyć tarcie" - chyba dobrze ;)

Arkusze zadań z Kangurka dzieci mogły zabrać ze sobą, obejrzeliśmy je więc wspólnie po konkursie. Zadania są podzielone na 3 grupy wg stopnia trudności, różnica w trudności pomiędzy tymi grupami jest bardzo wyraźna.Wygląda na to, że Wojtek rozwiązał poprawnie wszystkie 7 zadań po 3 punkty (bardzo łatwe), wszystkie 7 zadań po 4 punkty (średnie), i 1 z 7 zadań po 5 punktów (trudne). Jak na pierwszaka-grudniowego-sześciolatka to naprawdę super wynik!
Z 6 zadań, których nie rozwiązał poprawnie, jeszcze 2 były w jego zasięgu - to znaczy, że niepoprawna odpowiedź wynikła z nieuwagi, a nie błędnego rozumowania. Pozostałe były faktycznie na tyle trudne, że jeszcze nie rozwiązałby ich samodzielnie.

Dodam jeszcze, że w przypadku obu konkursów Wojtek wykorzystał tylko ok 50-60% czasu przewidzianego na rozwiązanie zadań i wyszedł z sali jako pierwszy ;) To z jednej strony dobrze - czyta i myśli sprawnie, nie "zawiesza się" nad zadaniem niepotrzebnie długo. Ale z drugiej strony - mógłby poświęcić ciut więcej czasu na zadania trudniejsze, spróbować je uważniej przeanalizować. Zabrakło uważności, ale też chyba i motywacji do głębszego przemyślenia problemu. Wojtek nie wykorzystał dodatkowej kartki do tworzenia pomocniczych rysunków czy szkiców - stwierdził, że kartka nie była mu potrzebna ;) Widzimy tu możliwości i potencjał do dalszego rozwoju.

Oficjalne wyniki obu konkursów będą w maju. Wtedy więc dowiemy się, czy poza poprawnym rozwiązaniem zadań, Wojtkowi udało się też poprawnie zaznaczyć odpowiedzi w arkuszu.




niedziela, 31 marca 2013

Świeczka w słoiku

Wykonaliśmy niedawno doświadczenie, którego celem było pokazanie, że do spalania konieczny jest tlen.

Wykorzystaliśmy: 3 świeczki, mały słoik, duży słoik.


Doświadczenie przeprowadziliśmy wstawiając zapalone świeczki do blachy od ciasta, do której nalaliśmy trochę wody - tak, że świeczki pływały po jej powierzchni. Następnie dwie świeczki zostały przykryte przygotowanymi słoikami.


Okazało się, że świeczka przykryta małym słoikiem niemal od razu gasła.
Świeczka przykryta większym słoikiem paliła się jakiś czas, a potem również gasła.
Świeczka nie przykryta słoikiem paliła się cały czas.


Dzieci odgadły, że do tego, aby świeczka się paliła, konieczne jest powietrze. A dokładniej: tlen.

Próbowaliśmy zaobserwować, jak woda wypełni miejsce w słoiku gdy tlen zostaje spalony.  Do słoików wpływało trochę wody i świeczki (już zgaszone) unosiły się wyżej niż świeczka pływająca swobodnie. Efekt nie był jednak spektakularny, a dodatkowo słoiki "przysysały" się do płaskiego dna tak, że woda wpływała dopiero wtedy, gdy zostały odrobinę uniesione - co wymagało trochę siły (bo całkiem mocno się przysysały) i trochę precyzji (bo podniesione zbyt wysoko - ponad powierzchnię wody - nabierały powietrza, a nie wody). Dzieciom było trudno to wykonać.
Polecam więc do tego doświadczenia jakieś naczynie z nierównym dnem - lub wyszczerbione słoiki ;)

niedziela, 24 marca 2013

Zgadnij, jaką liczbę pomyślałam

W weekend ćwiczyliśmy zadania typu "Zgadnij, jaką liczbę pomyślałam".

Wojtek dostał taką serię (rozłożoną na cały weekend):
- Wojtek, mam dla Ciebie zagadkę. Pomyślałam sobie jakąś liczbę, dodałam do niej 2 i wyszło mi 13. Jaką liczbę pomyślałam?
- Mamo, 11, to za łatwe.
- OK. A teraz: Pomyślałam sobie jakąś liczbę, dodałam do niej 20 i wyszło mi 37. Jaką liczbę pomyślałam?
- 17. Dużo za łatwe. Chyba wszystkie takie zadania są łatwe.
- Spróbuję wymyślać coraz trudniejsze. Pomyślałam sobie jakąś liczbę, pomnożyłam ją przez 2 i wyszło mi 20. Jaką liczbę pomyślałam?
- 10. Musisz wymyślić jeszcze trudniejsze.
- Pomyślałam sobie liczbę dwucyfrową, dodałam do niej 1 i wyszła mi liczba trzycyfrowa. Jaką liczbę pomyślałam?
- 99. To też było łatwe. A ja mam dla ciebie też zagadkę: pomyślałem sobie jakąś liczbę jednocyfrową, dodałem do niej 1 i wyszła mi liczba dwucyfrowa, jaką liczbę pomyślałem?
- To było 9. Niezłe zadanie synku. A ja dla ciebie mam jeszcze takie: Pomyślałam sobie jakąś liczbę. Dodałam do niej 2 a następnie odjęłam 5 i wyszło mi 7. Jaką liczbę pomyślałam?
- 10. To też było łatwe. - Tu mnie Wojtek zaskoczył orientacją i szybkością obliczeń.
- Dobrze. A może tak: Pomyślałam sobie jakąś liczbę. Pomnożyłam ją przez 2, a następnie dodałam 2 i wyszło mi 20. Jaką liczbę pomyślałam?
- 6?
- Nie.
- 8?
- Nie.
- 9?
- Tak. A dlaczego tak zgadywałeś?
- Bo nie wiedziałem, jaka liczba pomnożona przez 2 daje 18.
- Aha, jasne. Pomyślałam sobie dwie liczby. Pomnożyłam je przez siebie i wyszło mi 9. Jakie to mogły być liczby?
- Dwie liczby?? Ale przez co pomnożyłaś?
- Jedną przez drugą.
- Aaa... to 1 i 9.
- Albo?
- Albo... 3 i 3.
- To jeszcze jedno. Pomyślałam sobie liczbę dwucyfrową, której suma cyfr daje 1. Jaka to liczba?
- ??? Jakaś ujemna?
- Nie... pomyśl spokojnie.
- ...Aaa... 10?
- Tak, 10. Pomyślałam sobie liczbę dwucyfrową, której suma cyfr daje 18. Jaka to liczba?
- 99.
-Dobrze. Pomyślałam sobie liczbę dwucyfrową, której suma cyfr daje 2. Jaka to liczba?
- 11.
- A czy to jedyna możliwość?
- Albo jeszcze może być 20.
- A ile jest liczb dwucyfrowych, które mają obie cyfry takie same?
- ...9?
- Tak, zgadza się. A ile jest wszystkich liczb dwucyfrowych?
- To za trudne. Już dość.

Adaś też dostał porcję zagadek.
- Adasiu. Pomyślałam sobie jakąś liczbę. Dodałam do niej 1 i wyszło mi 3. Jaką liczbę pomyślałam?
- ??? ...3?
- Nie. 3 mi wyszło, gdy dodałam do mojej liczby 1. Jaka była ta moja liczba?
- A, to wiem, 2!
- Tak, świetnie. Chcesz jeszcze inne zadanie?
- Tak!
Przerobiliśmy z Adasiem jeszcze kilka podobnych przykładów w zakresie 10. Przy niektórych większych liczbach (np. ...dodałam 3 i wyszło mi 7) pomagał sobie oglądając swoje palce ;). Wyniki podawał dobre.



 

piątek, 22 marca 2013

Sucha gazeta

Domowe eksperymenty, rozpoczęte dzięki konkursowi Świetlik, bardzo się dzieciom spodobały. Domagają się więcej, będziemy więc kontynuować.

Dzisiaj relacja z doświadczenia pokazującego, że pusta szklanka nie jest wcale pusta ;)

Doświadczenie przeprowadziliśmy następująco:

1. Do miski nalaliśmy wody.

2. Do pustej, suchej szklanki włożyliśmy zgniecioną gazetę. Gazetę trzeba upchnąć tak, żeby nie wypadała.

3. Szklankę z gazetą odwróciliśmy do góry nogami i ostrożnie, trzymając pionowo, zanurzyliśmy w wodzie.




 4. Co teraz jest w szklance? Czy gazeta jest mokra? Dzieci były bardzo zdziwione, gdy po ostrożnym wyjęciu szklanki z wody gazeta okazała się całkiem sucha!

5. Ćwiczenie zostało kilka razy powtórzone. Później sprawdziliśmy co się stanie, jeśli delikatnie przechylając szklankę pod wodą wypuścimy trochę powietrza. Wyleciały bąbelki. W końcu gazeta zmokła :)


piątek, 15 marca 2013

Znowu dzielimy się hot-wheelsami

Dzisiejsze szybkie zadanie poranne dla Wojtka:

- Adaś i Wojtek mieli hot-wheelsy. Adaś oddał Wojtkowi 3 swoje hot-wheelsy i teraz obaj mają po 7. Ile mieli na początku?

- Adaś miał 10. Wojtek miał 4. I nie chcę dzisiaj więcej zadań. - Szybko, poprawnie, koniec tematu :)

środa, 13 marca 2013

Świetlik - doświadczenie z lodowiskiem

Wojtek będzie uczestniczyć w szkole w konkursie przyrodniczym Świetlik.
Idea tego konkursu bardzo nam się podoba - w ramach przygotowań dzieci wykonują w domu z rodzicami kilka zadanych doświadczeń wg instrukcji, po czym zapoznają się z komentarzem i sprawdzają rozumienie nowych pojęć.

Jedno z doświadczeń w tegorocznej edycji ma na celu zbadanie zależności siły tarcia od chropowatości powierzchni poprzez obserwację zachowania nakrętki spuszczonej po pochylni na taflę lodu czystą lub posypaną mąką.

Oto nasza realizacja (ok. 2 tygodnie temu):


Tafla lodu została przygotowana przez zamrożenie wody na płaskiej pokrywce od pudełka. Zjeżdżalnię stanowiła deska kuchenna. Oryginalny opis doświadczenia zakładał budowę szkieletu z książek i słoika wypełnionego fasolą, ale uznaliśmy, że z klocków będzie prościej. Klocki umożliwiały też sterowanie nachyleniem zjeżdżalni (wyższa lub niższa wieża podpierająca deskę).



Zjeżdżały: metalowa nakrętka od małego słoika i plastikowa nakrętka od butelki.

Chłopcom zabawa bardzo się spodobała. Na początku zjeżdżalnia była tak stroma, że obie nakrętki dojeżdżały aż do końca lodowej tafli. Wyregulowaliśmy nachylenie tak, by plastikowa nakrętka zatrzymywała się wcześniej.

Kolejny etap doświadczenia polegał na posypaniu lodowiska mąką i sprawdzeniu, jak po takiej zmianie zachowają się spuszczone ze zjeżdżalni przedmioty. Obserwacja: po wjechaniu w mąkę obie nakrętki od razu hamowały. Nie pomogło nawet zwiększenie nachylenia zjeżdżalni.


Po wykonaniu i omówieniu doświadczenia, dziecko powinno rozumieć pojęcia, które wystąpiły w doświadczeniu.

Oto lista pojęć podana przez autorów doświadczenia i wyjaśnienia Wojtka:
nachylenie zjeżdżalniczy jest bardziej stromo czy mniej
chropowatyno taki szorstki
gładkiśliski
taflapowierzchnia
siła grawitacjiże przedmioty spadają na ziemię
tarcieprzed doświadczeniem: tarcie no na przykład marchewki
dzisiaj: Tarcie to jest takie pocieranie jak jest coś chropowatego i wtedy jak coś się porusza to się zatrzymuje. To znaczy zmniejsza prędkość.
Dzisiaj z okazji powrotu zimy ;) pogadaliśmy jeszcze o tym, że co prawda z powodu tarcia prędkość poruszających się przedmiotów się zmniejsza, ale gdyby w ogóle nie było tarcia, to nie moglibyśmy chodzić - na przykład bardzo trudno chodzi się po lodzie, bo jest śliski - jest małe tarcie.

środa, 6 marca 2013

Przelewamy

Adaś jeszcze nie całkiem zdrowy, więc wciąż rano wychodzę z domu tylko z Wojtkiem. Dzisiaj Wojtek dostał w drodze takie zadanie:

- Mama gotuje zupę w dwóch dużych garnkach. Do jednego nalała 5 litrów wody, a do drugiego 11 litrów wody. Ile trzeba przelać z garnka do garnka, aby w obu było tyle samo?
- W jednym jest 5, a w drugim 11, to razem jest 16... - Tak Wojtek rozpoczął rozwiązywanie tego zadania. Zaskoczył mnie - spodziewałam się, że będzie przelewał "w myśli" po 1 i sprawdzał co wychodzi.
- ...czyli 8... czyli 3! Trzeba przelać 3 litry!
- Bardzo dobrze.
- Bo to tak można policzyć: jak się doda te litry to można zobaczyć, czy wychodzi liczba parzysta i jeśli tak, to już wiadomo, ile ma być i wtedy wiadomo, ile trzeba przelać.
- Dobrze policzyłeś i dobrze wytłumaczyłeś. A gdyby wyszła liczba nieparzysta?
- To wtedy się nie da.
- Nie da się? A może jednak można coś wymyślić?
- ...... - Wojtek na dłuższą chwilę się zamyślił, ale potem podjął temat - Dobra, powiem ci jak by mogło być, gdyby było nieparzyście... Gdyby w jednym garnku były 2 litry... a w drugim 1 litr... to wtedy trzeba przelać pół litra!
- Świetnie, czyli gdy jest razem nieparzysta liczba litrów to się pojawia połówka. To skoro już wiesz jak to się liczy, to może poradzisz sobie też z większymi liczbami? Na przykład gdyby w jednym garnku było 120 litrów, a w drugim 30 litrów - to ile by trzeba było przelać?
- Nie wiem, to za trudne... - chwila ciszy - A 50 to liczba parzysta, prawda? i 150 też?
- Tak, to liczby parzyste.
- ......
- No jak tam, umiesz podzielić 150 przez 2?
- ...no właśnie nie umiem... a, już wiem, 75!
- O, dobrze. To ile trzeba przelać?
- ......
- Było 30, ma być 75, ile trzeba dolać?
- ...35?
- Nie, sprawdź jeszcze raz...
- ...45?
- Tak, dobrze!
- Mamo, to teraz ja mam dla ciebie jeszcze trudniejsze... w jednym garnku jest miliard litrów...
- A w drugim pusto?
- Nie, w drugim jest jeden litr, bo to dla ciebie zadanie. - Wojtuś jest bardzo zadowolony, że wymyślił zadanie dla mamy.
- Ok, Wojtuś. To zobaczmy... W jednym garnku mamy miliard litrów, a w drugim jeden litr. Gdy przelejemy pół miliarda litrów, to wtedy w jednym garnku zostanie pół miliarda litrów , a w drugim będzie pół miliarda i jeden litr. Czyli prawie dobrze, ale trochę za dużo przelaliśmy.
- Pół litra. Jeszcze pół litra trzeba przelać i będzie dobrze.
- No tak, ale to pół litra trzeba przelać z powrotem, czyli w sumie trzeba przelać o pół litra mniej niż pół miliarda.
- ??? Trzeba przelać pół miliarda i jeszcze pół litra?
- Nie, pół miliarda bez połówki.

To była chyba zbyt trudna operacja myślowa dla Wojtka, będzie trzeba do tego wrócić. A tymczasem przekroczyliśmy bramę szkoły i Wojtek puścił się biegiem do szatni. Zadanie i dyskusja zajęły nam tym razem dokładnie całą drogę - od bramy garażu w domu do bramy szkoły.

wtorek, 5 marca 2013

Hot-wheelsy na parkingu

W weekend wtrąciłam się z zadaniem, gdy chłopcy bawili się samochodzikami:

- Na parkingu stoi 10 hot-wheelsów. 5 jest czerwonych, a 7 ma bagażnik na dachu. Ile jest - co najmniej - czerwonych hot-wheelsów z bagażnikiem na dachu?
- ...3...nie, 2! - konkrety były pod ręką, ale Wojtek nie wykorzystał ich do odpowiedzi.
- A może być więcej?
- No...tak.
- Mogą być 3?
- Tak,
- Mogą być 4?
- Tak.
- Może być 5?
- Tak.
- Może być 6?
- Nie! Bo nie ma tylu czerwonych!

Bardzo dobrze :)

W nowy tydzień wkroczyliśmy z chorym Adasiem. Matematyka chwilowo nam zniknęła z rozkładu dnia - ale powróci :)

piątek, 1 marca 2013

Pudełka w pudełku

Wieczorne zadanie dla Wojtka.

- Mamy sznurek o długości 15m. Potrzebujemy trzymetrowe kawałki tego sznurka. Ile razy trzeba go przeciąć, żeby podzielić cały sznurek na trzymetrowe kawałki?
- 3-6-9-12-15... 5 razy... nie, 4 razy!
- Bardzo dobrze, a dlaczego 4?
- Bo 5 razy byśmy cięli, gdyby miał 18 metrów.
- A gdyby miał 6 metrów?
- To wtedy 1 raz.

Dzisiaj rano Adaś pojechał z tatą, więc "samochodowe" zadanie dostał tylko Wojtek:

- Krzyś dostał pudełko...
- Ciekawe jakie.
- Duże. Krzyś dostał duże pudełko. W tym pudełku były 3 mniejsze pudełka. A w każdym z tych mniejszych pudełek były 3 małe pudełka. Ile pudełek dostał Krzyś?
- Ale razem z tym dużym?
- Tak.
- To 1... i 3 to 4... i 3... i 3... i 3... to razem 13!
- Bardzo dobrze.

I jeszcze dodatkowe z liczbami:

- Ile to jest 38 dodać 38?
- ........76! Bo 8 dodać 8 to jest 16, 60 dodać 10 to jest 70 i dodać 6 równa się 76!
- Acha, a skąd się wzięło 60?
- 30 dodać 30.
- Dobrze policzyłeś.
- I dobrze wytłumaczyłem!

Tak, ostatnio zachęcamy Wojtka, żeby opowiadał jak rozwiązał zadanie. To dobre ćwiczenie wypowiedzi i argumentacji.
A dodatkowo dla mnie to bardzo ciekawe, jakie strategie rozwiązania dziecko stosuje dla różnych problemów.

czwartek, 28 lutego 2013

Zabawa w chowanego

Wczoraj wieczorem pojawiło się jeszcze jedno zadanie dla Wojtka:

W klasie Wojtka każdy chłopiec ma przynajmniej 1 piłkę. Jeden chłopiec ma 3 piłki, dwóch chłopców ma po 2 piłki, a pozostali po 1 piłce. Razem mają 15 piłek. Ilu chłopców jest w klasie?
- 3..5..7... - Słucham jak Wojtek rozwiązuje zadanie. Wygląda na to, że rozpoczął od policzenia piłek będących w posiadaniu chłopców z więcej niż 1 piłką.
- ...8,9,10,11,12,13,14,15... - Teraz odliczył palce od 8 do 15 i sprawdził ile ma odgiętych palców.
- 11! - i oto odpowiedź Wojtka. Chłopców z więcej niż 1 piłką dodał (w pamięci) do liczby odgiętych palców. Całkiem niezła strategia do tego zadania.
- To weź 15 klocków, niech to będą piłki. Sprawdź, czy dobrze policzyłeś.
Wojtek sprawnie ułożył klocki w kupki wg warunków zadania. Zgadza się, 11 chłopców!

Motyw z wczoraj - zbiory z częścią wspólną - na pewno niedługo powróci w zadaniach dla Wojtka. Jednak skoro sprawił trudność, to poćwiczymy więcej na konkretach (*). W drodze do szkoły dostępna jest tylko głowa (i palce ;)), dlatego dzisiaj rano Wojtek dostał zadanie łatwiejsze:

- Trzynaścioro dzieci bawi się w chowanego. W pewnym momencie szukający znalazł już dziewięcioro dzieci. Ile dzieci jeszcze pozostało do znalezienia?
- Troje - Wojtek policzył sprawnie, w pamięci.
- Zgadza się, a jak to policzyłeś?
- Bo wiem, że 12 odjąć 9 to jest 3.
- A dlaczego 12?
- Bo 13 odjąć 1 to jest 12.

Adaś dzisiaj nie chciał zadań z treścią, tylko z liczbami. Proszę bardzo:

- Adasiu, to w takim razie... 3 dodać 5?
- ...8! Bo 5 i jeszcze 3! - O, to ciekawie sobie policzył. A 5 dodać 3 miało być następne... Ostatnio czytałam, że warto aby dziecko samo odkryło przemienność dodawania zanim się dowie w szkole jak to się nazywa ;)
- Bardzo dobrze policzyłeś. A 5 dodać 3?
- No też 8!
- Świetnie. A 4 dodać 5?
- ...9 - Tu odbyło się skrupulatne przeliczenie paluszków :)
- Dobrze. To teraz 2 dodać 7?
- 10?
- Nie...
- 9?
- Zgadujesz czy liczysz?
- Zgaduję, hahaha :)
No to koniec zabawy na dziś :)

(*) Zgodnie ze wskazówkami zawartymi w http://www.trzecioklasista.edu.pl/artykuly/files/325/pozwolmy_dzeciom_dzialac.pdf, działanie na konkretach (tzn. manualne operowanie fizycznie dostępnymi obiektami) sprzyja wyrabianiu intuicji matematycznej i pozwala na pełne zrozumienie zależności matematycznych poprzez doświadczenia i obserwację.
Jeśli dziecku jakiś obszar sprawia trudność, to warto aby ćwiczyło na konkretach - nie dlatego, że tak jest łatwiej, ale dlatego, że to jest właściwa ścieżka prowadząca do zrozumienia.
Większość dzieci tak się uczy dodawania w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym i jest to traktowane jako naturalne. Do bardziej skomplikowanych zagadnień konkrety wykorzystywane są rzadko - a szkoda.

środa, 27 lutego 2013

Babcia piecze ciastka

Jeszcze przed porannym wyjściem z domu dzieci pytają - mamo, a czy dzisiaj też nam dasz zadania po drodze?

A więc dzisiejsze zadanie dla Wojtka:

- Babcia upiekła 11 ciastek. 6 ciastek udekorowała malinami. 7 ciastek udekorowała jagodami. Jak to jest możliwe?
- 6 i 7 to jest 13, niemożliwe! - O, wygląda na to, że tym razem udało mi się trafić z trudnością zadania ;)
- A jednak możliwe, zastanów się jeszcze raz - Trochę żałuję, że siedzimy w samochodzie i nie mam pod ręką czegoś, co by pozwoliło Wojtkowi operować na konkretach. Nadrobimy wieczorem.
- No nie wiem, za trudne.
- Można zjeść jedno ciastko bez dekoracji - wtrąca się Adaś.
- Ale wtedy będziemy mieć jeszcze mniej ciastek, a już od początku mamy za mało - protestuje Wojtek.
- W zadaniu nie jest powiedziane, że każde ciastko ma mieć jedną dekorację... - taka mała podpowiedź z mojej strony.
- Acha.... to może dwa ciastka będą miały maliny i jagody... albo jedno ciastko...
- To dwa czy jedno czy ile?
- A może trzy? albo jedno zjemy? - znowu wtrąca się Adaś.
- Nie wiem, ale chyba jedno, to za trudne zadanie!!!
- Wieczorem sprawdzimy na klockach, będzie Ci łatwiej.
- Ja nie chcę na klockach, ja chcę na kalkulatorze!
- Kalkulator nie pomoże, gdy nie wiadomo jak coś policzyć. Najpierw trzeba wymyślić sposób.
Chwila ciszy.
- ...Acha, już sobie to chyba wyobraziłem w myśli... dwa ciastka będą miały podwójną dekorację... albo jedno.... nie, nie wiem, za trudne!!!!! Nie dawaj mi takich trudnych!

Plan na wieczór: klockowe dekoracje dla klockowych ciastek :) Zobaczymy jak sobie Wojtek poradzi na konkretach.
Trochę mnie tylko martwi, że konfrontacja z ciut-za-trudnym zadaniem wywołała u Wojtka wyraźną frustrację, a nawet złość...

A tymczasem Adaś... wczoraj wieczorem i dzisiaj jeszcze przed wyjściem z domu ćwiczyliśmy czytanie. Z wysiłkiem, ale daje radę z prostymi wyrazami: MAMA, TATA, ALA, ADAŚ, LODY. Zamiast LALA wyszło mu "ala".
W międzyczasie dałam mu też do przeczytania "11" - i ok, przeczytał "jedenaście" :). Na próbę dostał też "12" - i znowu dobrze, powiedział "dwanaście". Poprawnie przeczytał też "100" oraz "STO".

I zadanie matematyczne dla Adasia, po zostawieniu Wojtka w szkole:
- Adaś stoi w kolejce...
- Nie, mamo, już nie chcę z kolejką. Z kolejką są za łatwe... - No masz ci los, a właśnie przygotowałam takie fajne kolejkowe ;)
- Adasiu, ale mam takie śmieszne, daj mi powiedzieć, może ci się spodoba...
- No dobra....
- Adaś stoi w kolejce. Przed Adasiem stoi jedna osoba, a za Adasiem stoją cztery osoby. Pierwsza połowa kolejki stoi na lewej nodze, a druga połowa kolejki stoi na prawej nodze. Na której nodze stoi Adaś?
- Eee?! ee... na lewej?
- Tak, dobrze! - Nie mam pojęcia czy zgadł czy coś sobie wyobraził, nie drążę :)
- To teraz takie z liczbami mi daj!
- Ok... dzisiaj masz rękawiczki z paluszkami, a więc 3 dodać 4, ile to jest?
- To było już wczoraj... - Adaś liczy paluszki... - 7! Jeszcze inne mi daj!
- 1 dodać 6?
- ....też 7!
- a 6 dodać 1?
- ....też 7!
- 2 dodać 8?
- To za trudne!
- Za trudne? Nie wystarczy ci paluszków?
- ...1,2, ... 8?
- Nie, nie 8. Spróbuj jeszcze raz, 2 dodać 8?
- ...10! Wystarczyło mi paluszków!
- No świetnie! A gdybyśmy dodali jeszcze 1?
- ...11?
- Tak, 11, dobrze. To teraz 5 dodać 6.
- ... Teraz mi nie wystarczyło paluszków.
- Ale może mimo to uda Ci się policzyć?
- ...11?
- Tak, dobrze. Ciekawe co by było jakbyś miał 11 palców. Skąd my byśmy wzięli takie rękawiczki?
- Ja wiem, jak nie ma w sklepie to trzeba kupić w Internecie.
- A jak w Internecie też nie ma?
- W Internecie jest wszystko. Albo jeszcze można napisać list do Świętego Mikołaja!

------

Wieczorne post scriptum.
Dzieci dostały 11 dużych żółtych klocków, 6 małych czerwonych i 7 małych niebieskich.  I polecenie: udekorować ciastka według zasad z porannego zadania ;)
Poszło błyskawicznie.
- Wojtuś, to ile ciastek ma podwójną dekorację?
- Dwa.
- Czy da się tak zrobić, żeby było mniej niż dwa?
- Nie da się.
- A więcej niż dwa?
- ...nie?...
- Na pewno?
- O tak można - to Adaś: przeniósł dekorację z jednego jagodowego do malinowego.
- Można - potwierdza Wojtek - wtedy mamy jedno bez dekoracji.
- Mniam mniam :)


wtorek, 26 lutego 2013

Pytanie o wiek mamy

Poranne zadanie w wersji dla Wojtka:

- Tata Krzyśka jest starszy od jego mamy o 4 lata. Obecnie tata ma 37 lat. Ile lat miała mama Krzyśka 5 lat temu?
- 28 - dzisiaj odpowiedź Wojtka pada błyskawicznie.
- Bardzo dobrze, a jak to policzyłeś tak szybko?
- Bo wiem, że 7 odjąć 5 to jest 2. I jeszcze odjąć 4 to jest -2, czyli 28.

Chyba muszę przygotować jakieś trudniejsze zadania dla Wojtka :)

Zadania dla Adasia - tym razem dopiero po pożegnaniu z Wojtkiem. W samochodzie w drodze do przedszkola Adaś oglądał książeczkę, którą dzisiaj zabrał ze sobą.

- B... o.... b... Mamo, tu jest napisane 'Bob' - to tak, jak się nazywa ta książeczka!
- Zgadza się, 'Bob'.

Pozostałe słowa na okładce okazały się za trudne, więc wróciliśmy do matematyki:

- Adasiu, jak się pisze jedenaście?
- Nie wiem.
- A jak się pisze dziesięć? To już chyba wiesz?
- Jeden i zero.
- Bardzo dobrze! A jedenaście się pisze jeden-jeden.
- Ale jeden i jeden to jest dwa!
- Masz rację, jeśli się dodaje. Ale jeśli się napisze obok siebie jeden-jeden, to wtedy znaczy jedenaście.
Dotarliśmy do szatni, rozbieramy się...
- To jeszcze takie zadanie z kolejką mi daj!
- W kolejce stoi 6 osób...
- ... i Adaś!
- No dobrze, W kolejce stoi 5 osób i Adaś...
- ...to razem 6!
- Zgadza się, razem 6. W kolejce stoi 5 osób i Adaś. Połowa osób w kolejce to dziewczynki. Ilu chłopców stoi w kolejce?
- Ale ja nie wiem ile to jest połowa...
- To popatrz na moje palce... to jest kolejka. Połowa, to znaczy, że tyle samo jest dziewczynek i tyle samo chłopców. To ilu jest chłopców?
Adaś kombinuje, łączy moje palce w dwie grupki.
- 3! Trzech chłopców i trzy dziewczynki!
- Bardzo dobrze Adasiu. To jeszcze teraz, jak już nie masz rękawiczek, może policzysz ile to jest 3 dodać 4?
Adaś liczy swoje paluszki: 1,2,3, a potem dołącza następne 1,2,3,4. Patrzy na rączki i podaje odpowiedź bez ponownego przeliczania:
- 7!
- Bardzo dobrze Adasiu! Idziemy na górę...

Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na krótkie czytanie tablicy ogłoszeń - mama przeczytała jadłospis na dziś, a Adaś "ALA MA KOTA" :)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Sklep z petshopami

Jeszcze jedno wspomnienie z weekendu.
W TV lecą reklamy.

- O, to petshopy - komentuje Wojtek.
- A co to są petshopy? - pytają rodzice.
- No takie figurki.
- A wiesz co to znaczy pet shop po angielsku?
- Nie wiem.
- A co to jest shop?
- Hmmm.... takie zwierzątko.
- E, no tak, ale nie szop po polsku, tylko shop po angielsku?
- Nie wiem.
- Sklep. Shop to sklep. A pet?
- Nie wiem.
- Zwierzątko domowe. Na przykład piesek, kotek, papuga... To co jest pet shop?
- Zwierzątko domowo-sklepowe?
- Nie.... po angielsku, jak jest takie dwuwyrazowe wyrażenie, to trzeba najpierw popatrzeć na drugie słowo: shop. Czyli sklep. I teraz się zastanawiamy: pet shop. Czyli jaki sklep?
- Sklep z petshopami? - i tu rodzice się poddali :)

Liczymy cyferki

Dzisiaj znowu poranne zadania pojawiły się w drodze do szkoły i przedszkola.

Wersja dla Wojtka:

- Kasia napisała wszystkie liczby od 1 do 20. Ile razy użyła cyfry 1?
- ...12 - podanie odpowiedzi zajęło Wojtkowi kilka minut. W tym czasie jechaliśmy autem i nie byłam przygotowana na weryfikację podanej przez Wojtka odpowiedzi - więc liczyłam równolegle z Wojtkiem. Uff, zdążyłam przed dzieckiem, zgadza się, 12 ;)

Wersja dla Adasia:

- Jak się pisze liczbę dziesięć?
- Nie, mamo, ja chcę zadanie z kolejką!
- No dobra, Adaś stoi w kolejce, przed Adasiem stoi Wojtek, za Adasiem mama i tata. Ile osób stoi w kolejce?
- 4!
- Bardzo dobrze! Te zadania z kolejką są już chyba dla ciebie za łatwe!
- To teraz takie z liczbami mi daj
- Jak się pisze liczbę dziesięć?
- Zero i jeden, ale ja chciałem takie z dodawaniem.
- Jeden i zero Adasiu
- Bo zero i jeden to by Ci wyszło 1 - musiał się wtrącić Wojtek.
- Dobra, jeden i zero, a zadanie z dodawaniem?
- Ile to jest 4 dodać 3?
- ...za trudne! - okazało się, że palce schowane w rękawiczkach nie pozwalają na tak skomplikowane obliczenia ;)
- A ile to jest 5 dodać 2? - tym razem zadanie od Wojtka.
- 6... nie, 7!
- Bardzo dobrze, Adasiu :)

Szachowa porażka

Ostatni weekend został zdominowany przez turniej szachowy. Wojtek, namówiony przez pana od szachów, koniecznie chciał wystartować. Mieliśmy trochę wątpliwości, bo to turniej do lat 10, a przecież Wojtek ledwo skończył 6.

No i efekt był zgodny z przewidywaniami: dziecko przegrało wszystkie 7 partii...
Na koniec było Wojtkowi wyraźnie smutno. Mówił, że bardzo chciał wygrać chociaż 1 partię i pytał dlaczego wszystko przegrał.

Po turnieju porozmawialiśmy i wspólnie z Wojtkiem doszliśmy do takich wniosków:
  • przegrał, bo jest młodszy i mniej doświadczony od innych uczestników turnieju - na kolejnych turniejach będzie mieć więcej doświadczenia i dzięki temu większe szanse,
  • jeśli się chce w jakimś sporcie być dobrym i wygrywać, to trzeba trenować - postanowił więc częściej grać z tatą,
  • turniej pokazał, że z całą pewnością umie przegrywać - po zakończeniu turnieju było mu wyraźnie przykro, ale nie było rozpaczy, histerii, płaczu, agresji,
  • jesteśmy dumni, że grał do końca, nie poddał się w trakcie i nie zrezygnował (choć w niedzielę rano jechaliśmy "bez entuzjazmu"),
  • wykonał kilka udanych zagrań i na pewno nauczył się czegoś z tych przegranych partii,
  • potrenował granie z zapisem, co dla sześciolatka nie jest rzeczą prostą,
  • ma już za sobą najgorszy możliwy turniej, nigdy nie będzie gorszego, nie będzie mieć mniej niż 0 punktów - choć Wojtek stwierdził, że może się jeszcze przecież zdarzyć drugi tak samo nieudany turniej ;)
Na razie nie mam pewności, czy było warto przez to przechodzić - może trzeba było zniechęcić Wojtka przed turniejem? A może takie doświadczenie jednak mimo wszystko jest pozytywne i przydatne?

piątek, 22 lutego 2013

Dzielimy się hot-wheelsami

Wczoraj wieczorem Wojtuś dostał jeszcze jedno zadanie, tym razem kangurkowe:
- Krzysiek dostaje co tydzień 10zł kieszonkowego, z czego połowę wydaje na słodycze. Po 8 tygodniach Krzysiek za wszystkie zaoszczędzone pieniądze kupił piłkę. Ile kosztowała piłka?
W pierwszej chwili Wojtek uznał, że to za trudne. Zachęciłam go, żeby przeczytał zadanie jeszcze raz. Zaczął liczyć po 5 pomagając sobie palcami:
- 5, 10, 15, ... 40!
- Brawo, dobra odpowiedź!

A dzisiaj kolejna poranna porcja zadań.

Wersja dla Wojtka:

- Krzysiek i Mateusz mają tyle samo hot-wheelsów. Jeśli Krzysiek odda Mateuszowi 4 swoje hot-wheelsy, to o ile więcej będzie mieć Mateusz od Krzyśka?
- ...o 8 - krótki namysł, poprawna odpowiedź.

Wersja dla Adasia:

- Adaś i Wojtuś mają po 3 hot-wheelsy. Jeśli Wojtuś odda Adasiowi 2 swoje hot-wheelsy, to o ile więcej będzie mieć Adaś od Wojtusia?
- Adaś będzie mieć 5... - i tu dziecko utknęło z rozwiązywaniem zadania, a niestety chwilę później wtrącił się starszy brat, więc temat do powtórki za jakiś czas.

Wojtek domagał się zadania dodatkowego, więc dostał jeszcze takie:
- Krzysiek i Mateusz mają tyle samo hot-wheelsów. Jeśli Krzysiek odda Mateuszowi połowę swoich hot-wheelsów, to ile razy więcej będzie mieć Mateusz od Krzyśka?
Okazało się za trudne. Zaproponowałam, żeby sobie wyobraził, że każdy z chłopców dzieli swoje samochody na 2 kupki, po czym jeden oddaje swoją jedną kupkę drugiemu. I wtedy widać, że u Krzyśka zostanie 1 kupka, a u Mateusza będą 3 takie kupki, czyli 3 razy więcej. Ale nie mam pewności czy dobrze to zrozumiał, więc też będziemy do tego motywu jeszcze wracać.



PS. Warto przeczytać http://www.trzecioklasista.edu.pl/artykuly/files/325/pozwolmy_dzeciom_dzialac.pdf

czwartek, 21 lutego 2013

Jaś stoi w kolejce

Czasem zadajemy dzieciom różne zagadki i zadania matematyczne.

Dzisiejsze poranne chyba były za łatwe :)

Wersja dla Wojtka - przed wyjściem z domu:

- Jaś stoi w kolejce. Przed nim stoją 3 osoby, a za nim 5 osób. Ile osób stoi w kolejce?
- 9 - mówi Wojtek. I patrzy na mnie podejrzliwie. Chyba nie załapał, że to miało być podchwytliwe ;)

Wersja dla Adasia - w drodze między szkołą a przedszkolem:

- Adaś stoi w kolejce. Przed nim stoją 2 osoby, a za nim też 2 osoby. Ile osób stoi w kolejce?
- Ale razem z Adasiem? - upewnia się Adaś :)
- No tak, ile jest wszystkich osób w kolejce?
- To 5. Mamo, to było nie było trudne. To było takie w sam raz dla mnie zadanie. Daj mi jeszcze jakieś!

Potem jeszcze trochę pokombinowaliśmy z dzieleniem kilku cukierków między kilkoro dzieci. Zakończyliśmy odkryciem Adasia, że 5 cukierków dla 2 dzieci to będzie po 2 dla każdego i jeszcze ostatni trzeba na pół podzielić.

piątek, 8 lutego 2013

Pierwszy semestr za nami

No dobra, nie jestem najbardziej regularną blogopisarką. Może to się zmieni, a może nie - nic nie obiecuję ;)

Tymczasem jednak możemy podsumować pierwszy semestr w szkole.

Było dużo spokojniej niż się spodziewałam. Wojtek wszedł w obowiązki szkolne bez żadnych zacięć. Z zapałem "poznaje" kolejne literki. Bez marudzenia (na ogół) odrabia pracę domową. Pisze jako-tako - nie pięknie, ale wystarczająco dobrze. Dla mnie ważne, że robi to szybko - bez godzinnego wpatrywania się w kartkę i równoległego zajmowania tysiącem innych rzeczy. Odrabianie lekcji przebiega właściwie niezauważenie. W zasadzie tego procesu nie kontrolujemy, oglądamy zeszyty sporadycznie. Nie weryfikujemy jakości i kompletności wykonania. Czasem pani każe poprawić zbyt bazgrołowate bazgroły ;)
Z tego sprawnego wdrożenia w odrabianie lekcji bardzo się cieszę. Obawiałam się tutaj drogi przez mękę, a tymczasem jest (dla rodziców ;)) luzik :)

Wojtek dostał bardzo dobrą "ocenę opisową" na koniec semestru. Prawie same plusy - jedyny obszar wskazany jako wymagający dalszej pracy to właśnie pisanie liter.

Ogólnie tempo pracy klasy w pierwszym półroczu nie było jakieś zawrotne. Co kilka dni literka, co kilka dni cyferka... W sumie "poznane" zostały literki: a, o, e, i, y, u, b, m, p, w, z, l, t, k, n, s, d, r, g, c; cyferki od 1 do 8.
Na zebraniu podsumowującym pierwszy semestr wychowawczyni zapowiedziała w drugim semestrze większy nacisk na czytanie. Dla Wojtka to nie będzie wyzwanie, gdyż czyta płynnie od dawna.
Nie stanowi też dla niego żadnego wyzwania szkolna matematyka, dlatego staramy się pracować dodatkowo w domu i rozwijać zarówno sprawność liczenia, jak i sprawność myślenia ;) Wojtuś rozwiązuje trochę zadań "kangurkowych", trochę różnych wymyślanych przez nas.

Na plus zapisujemy także kondycję zdrowotną. Przez cały semestr Wojtek opuścił 5 dni szkolnych. Za to rozchorował się gdy tylko zaczęły się ferie, ech. Właśnie zaliczyliśmy pierwsze od 2 lat zapalenie ucha i również pierwszy od 2 lat antybiotyk.